Joanna Jodełka wypracowała swój własny, niepodrabialny styl wyróżniający ją na tle innych polskich autorek i autorów kryminałów. To mistrzyni zabawy słowem, gry w literackie skojarzenia. Jej proza jest pełna emocji, zmysłowa i zabawna. Zawsze też możemy liczyć na zaskakujące zwroty akcji. Nie inaczej jest z Wariatką, kontynuacją Kryminalistki (choć powieść można czytać bez znajomości poprzedniego tomu).
Pisarka imieniem Joanna (w żadnym razie nie mylić z Jodełką!) po burzliwych wydarzeniach, jakie zostały opisane w Kryminalistce , trafia do szpitala psychiatrycznego. Musi się jednak stamtąd wydostać, ponieważ podejrzewa, że ktoś dybie na jej życie. Ktoś, kto ma pretensje do Joanny o to, że jej debiutancka książka przez lata przetrzymywana przez wydawcę, ujrzała światło dzienne. W owej powieści Joanna zdradziła kulisy zaginięcia Justyny Lenart, wskazała też winnych.
Coś, co miało być tylko literacką fikcją luźno opartą na faktach, stało się nagle swoistym aktem oskarżenia. A to za sprawą tego, iż nowy wydawca zmienił nazwiska bohaterów na te odpowiadające prawdziwym postaciom. Joanna musi więc uciekać. I spróbować na własną rękę dowiedzieć się, co naprawdę przytrafiło się Justynie Lenart.
Akcja Wariatki toczy się dwuwątkowo. Autorka zastosowała też dużą różnorodność narracyjną. Z jednej strony obserwujemy poczynania prowadzącej własne, dość szalone mini śledztwo Joanny. Z drugiej zaś, czytając fragmenty feralnej powieści, poznajemy historię rodziny Lenartów. Joanna biega po mieście (a szczególnie po pewnej galerii handlowej), jednak co chwilę zatrzymuje się, by zapisać na targanym wszędzie laptopie, co też jej się przydarzyło. Tak na marginesie - ależ ten komputer musi mieć trwałą baterię! Na szczęście ten fabularny galimatias układa się w zgrabną całość, zakończenie zaś przynosi nam zaskoczenie oraz nadzieję na dalszy ciąg przygód zwariowanej kryminalistki.
Protagonistka Jodełki to postać niejednoznaczna. Można ją kochać bądź nienawidzić. Nie sposób jednak pozostać obojętnym wobec jej poczynań. Joanna jest trochę jak dziecko - mówi, co myśli i nie przejmuje się konsekwencjami czy też konwenansami. Sama wymierza sprawiedliwość wedle własnego widzimisię.
Jodełka tnie ostrzem ironii, poprawia sporą dawką humoru. Podczas lektury najnowszej powieści poznańskiej autorki o mało sama nie zostałam wzięta za tytułową wariatkę przez współpasażerów środków komunikacji publicznej, którzy zerkali na mnie z obawą, dziwiąc się mym niekontrolowanym wybuchom wesołości (sprawdźcie, co Joanna odpowiada pewnemu żonatemu, dzieciatemu, gdy ten prosi ją o numer telefonu).
Na wszelkiego rodzaju kursach pisania często zadaje się warsztatowiczom stworzenie sceny erotycznej. Okazuje się, że wcale nie jest to takie proste. Ja powiem tyle – nie ma co pisać, lepiej poczytać sobie u Jodełki.
Czekam z niecierpliwością na trzecią część. Przecież to się nie może tak skończyć!
Joanna Jodełka
Wariatka
Świat Książki
Warszawa, 2016
285 s.