Szerszemu gronu czytelników Sophie Hannah z pewnością jest znana dzięki powieści z Herkulesem Poirotem w roli głównej pt. Inicjały zbrodni. Napisała ją na zlecenie Mathew Pricharda, wnuka Agathy Christie. Z kolei Błąd w zeznaniach to dziewiąta już część stworzonego przez Hannah cyklu z Simonem Waterhousem jako protagonistą.
Damon Blundy, felietonista, który swoimi kąśliwymi tekstami niejednemu już zalazł za skórę, zostaje zamordowany. Miejsce zbrodni, czyli gabinet Blundy'ego, wygląda niezwykle dziwnie. Ofiara jest związana, a do ust ma przyklejony nóż. Na ścianie ktoś wymalował napis: „jest niemniej martwy”. Hannah, żona Blundy'ego, bardziej niż namierzeniem mordercy, przejmuje się rozwiązaniem dręczących ją wątpliwości, iż mąż jej nigdy nie kochał, choć nie dał żadnego widocznego znaku, by tak było.
W sprawę jest też zamieszana Nicki Clements, gospodyni domowa, która krąży samochodem wokół miejsca zbrodni. Wzięta na rutynowe przesłuchanie na komendę, zachowuje się jak ostatnia histeryczka i ewidentnie ukrywa coś przed policją. Simon Waterhouse będzie miał trudny orzech do zgryzienia, bo podejrzani namnażają się w zastraszającym tempie.
Błąd w zeznaniach odebrałam bardziej jako powieść psychologiczną niż kryminał. Hannah fabułę konstruuje w ten sposób, że wskazówek mających pomóc wykryć sprawcę szukamy nie w samej akcji, ale w psychologii postaci. Znajdziemy tu rozbudowane opisy motywacji bohaterów w każdej najdrobniejszej nawet sprawie. Z czasem staje się to nużące.
Takiej wiwisekcji jest też poddana główna postać tej opowieści, Nicki Clements. Muszę przyznać, że bez dwóch zdań jest to jedna z najbardziej irytujących postaci, na jakie natknęłam się w literaturze. To notoryczna kłamczucha i panikara, która nerwy ma w strzępach. Zachowuje się irracjonalnie. A wytłumaczenie jej postępowania traumami z dzieciństwa ani nie przekonuje, ani nie przydaje jej sympatii czytelnika. Mam wrażenie, że autorka osiągnęła efekt odwrotny do zamierzonego. Postacie, które miały nam przypaść do gustu, odrzucają. Te, które powinniśmy potępiać, na przekór wspieramy.
W niektórych momentach siada realizm. Bo co to za policjant, który już wie, kto jest mordercą, ale na naradzie nie zamierza od razu podzielić się tą informacją ze współpracownikami, dopóki nie opowie im rozwlekle i w szczegółach, jak doszedł do tej mądrości. A przecież czas nagli, wiadomo, gdzie przebywa zabójca i że ktoś jest w niebezpieczeństwie. Co robi policjant? Przedstawia swoje wynurzenia, a do mordercy wysyła swoją żonę policjantkę w obstawie niedoświadczonej posterunkowej.
Jak już wspomniałam, grono podejrzanych jest tu spore. O kolejnych kandydatach na mordercę dowiadujemy się z różnych źródeł. Hannah urozmaiciła narrację, wstawiając w tekst pełne jadu felietony Blundy'ego oraz konwersacje e-mailowe czy na Twitterze. Tożsamości sprawcy nie sposób domyślić się do samego końca.
Autorka zostawia kilka niedopowiedzianych wątków. Jak skończyła Nicki? O co chodziło z kłamstwem Liv i Gibbsa?
Hannah przedstawia dość smutny obraz współczesnego społeczeństwa. Wszyscy kłamią, wszyscy zdradzają i to w zasadzie wydaje się być normalnym. Można się pocieszać, że to tylko literacka fikcja.
Marta Matyszczak
Sophie Hannah
Błąd w zeznaniach
przeł. Marta Kisiel-Małecka
Wydawnictwo Literackie
Warszawa, 2015
459 s.