W ramach Biblioteki Gazety Wyborczej ukazała się ostatnio książka Marka Mazzettiego CIA. Tajna wojna Ameryki. To ponad trzysta stron utrzymanych w konwencji reportażu, przykuwających uwagę czytelnika. Wiele z przytaczanych tutaj historii mogłoby stanowić scenariusz filmu sensacyjnego.
Autor jest amerykańskim dziennikarzem prasowym, zajmującym się poletkiem zagadnień bezpieczeństwa narodowego, polityki międzynarodowej i służb specjalnych. Czyni to profesjonalnie i brawurowo, o czym świadczą wręczone w uznaniu jego zasług nagrody: Geralda R Forda w 2006 roku, Livingstone`a w 2008 r. i Pullitzera w 2009 r.
Z kronikarskiego obowiązku wspomnieć należy o rysie na szkle, jaka w dorobku Mazzettiego pojawiła się w 2011 roku. Wyciekła wtedy do prasy jego nieformalna korespondencja elektroniczna z pracownicą CIA, Marie Harf, której to potajemnie przesłał kopię artykułu, napisanego przez koleżankę z redakcji New York Timesa - Maureen Dowd. Rzecz tyczyła się sprawy inspirowania przez CIA twórców filmu Zero Dark Thirty, co stawiało Langley (gdzie znajduje się siedziba CIA) i administrację Obamy w bardzo złym świetle. Redakcja NYT potępiła takie praktyki, a i sam Mazzetti musiał przeprosić.
Czy ten incydent oznacza, że Mazzetti chodzi na pasku CIA i recenzowana książka to tylko przerysowana laurka? Na całe szczęście nie! CIA. Tajna wojna Ameryki nie jest bynajmniej peanem na rzecz heroicznie troszczącej się o pokój na świecie tajnej służby. Mazzetti bezlitośnie obnaża degrengoladę moralną i rozliczne wpadki wywiadu amerykańskiego. Metodycznie wyjaśnia, dlaczego CIA licytuje się ze strukturami militarnymi o względy kolejnych gospodarzy Białego Domu. Jest to opracowanie oparte głównie o bezpośrednie rozmowy autora ze swoimi długoletnimi informatorami z kręgów wywiadowczych i wojskowych. Uzyskane informacje weryfikował, m.in. analizując literaturę przedmiotu, jak również odtajnione dokumenty rządowe w Archiwum Bezpieczeństwa Narodowego, a także zasoby Wikileaks.
Przeważająca część książki dotyczy zmian w polityce wywiadowczej USA po 11. września 2001 roku. Nie mniej autor, chcąc nakreślić genezę pewnych procesów w strukturze CIA, wraca do wcześniejszych lat, by ukazać, jak ze służby stricte wywiadowczej ewoluowała w stronę komanda likwidującego wciągniętych na listę terrorystów. Już od momentu powstania Centralnej Agencji Wywiadowczej w 1947 roku pojawiają się głosy kwestionujące zasadność jej istnienia. Mimo tego z upływem lat kolejne administracje ochoczo korzystają z niewątpliwej przewagi CIA nad równolegle funkcjonującymi strukturami militarnymi. To właśnie Langley, a nie Pentagon, posiada szeroką kadrę oficerów i agentów rozsianych po całym świecie, a dzięki czemu o wiele łatwiej przychodzi im przeprowadzanie zagranicznych misji pod przykryciem. Przydaje się też bezpośrednie zwierzchnictwo prezydenta nad CIA, pozwalające uniknąć niepotrzebnych uzgodnień i opóźnień.
Wedle autora korzystano z usług CIA nader często, zwłaszcza przy manipulowaniu wynikami wyborów w niestabilnych państwach, przy zamachach stanu, politycznych zabójstwach. Działo się to na całym świecie: w Ameryce Łacińskiej, Afryce, Bliskim i Środkowym Wschodzie, jak również w Europie. Dawne motywacje, takie jak zwalczanie komunizmu czy karteli narkotykowych, ustąpiły miejsca walce z nowym zagrożeniem – islamskim terroryzmem.
Okiełznanie nowego zjawiska wymagało redefiniowania wielu pojęć, takich jak wojna czy agresor. Z perspektywy kilkunastu lat widać dokładnie, że po atakach na WTC zabrakło światowemu żandarmowi dobrego i skutecznego pomysłu na ograniczenie radykalizmu w świecie arabskim. Przyznać trzeba, że pomysłów było wiele i ewoluowały. Bezsprzecznie widać, że decyzja o inwazji na Afganistan w 2001 roku była chybiona. Z racji sąsiedztwa Pakistanu i zakulisowych posunięć wywiadu ISI, atak nie mógł się powieść. Oficjalnie zadzierzgnięte partnerstwo wywiadowcze CIA i ISI wcale nie przeszkodziło tej drugiej służbie w prowadzeniu zakulisowej gry, sabotującej walkę z reżimem talibów i zaprowadzanie porządku w Afganistanie. Lepiej było zawczasu wspomóc Sojusz Północny Ahmeda Szacha Masuda – wołającą o pomstę do nieba ignorancję Amerykanów w tej sprawie dokładnie opisuje Aleksander Makowski, znający ten problem z pierwszej ręki.
Ewoluował również pomysł z karaniem już zidentyfikowanych terrorystów. Ekipa prezydenta Busha rozwinęła, jakże eufemistycznie określony „program wzmocnionych technik przesłuchiwania”, uwzględniający tajne więzienia, wiertarki przykładane do czaszek, podtapianie itp. Uzysk wywiadowczy z tego kramu był podobno znikomy – Mazzetti również to potwierdza. Pozostał tylko niesmak i odium konsekwencji prawnych dla państw wspomagających CIA w tym brudnym interesie. No i problem z więźniami w bazie w Guantanamo - tutaj uroczo nazwanym przez autora „Strawberry fields”, bo podobnie jak w piosence Beatlesów, osadzeni mieli tam pozostać już na zawsze. Nowa ekipa prezydenta Obamy, wbrew szumnym zapowiedziom, wciąż więzienia nie rozwiązała. Rozwinięto za to program fizycznej likwidacji terrorystów przy użyciu bezzałogowych samolotów – dronów. Mazzetti sporą część książki poświęca temu zagadnieniu.
Nader smutnych wniosków dostarcza omówienie przez autora praktyki outsourcingu w prowadzeniu działań wojennych. Z jednej strony, ogromna skala nadużyć, do jakich doszło przy wysługiwaniu się przez Pentagon prywatnymi firmami najemników, takimi jak sławetny „Blackwater” czy „K2”, a z drugiej, mizerne efekty w ograniczaniu skali terroryzmu świadczą, zdaniem Mazzettiego, o nieodwracalnie zaprzepaszczonych szansach. Zdaniem autora, na wynajmowaniu do brudnej roboty prywatnych firm interes życia zrobili tylko nieliczni cwaniacy, m.in. czeski przedsiębiorca z branży porno i bizneswoman z Wirginii – Michelle Ballarin, którą autor przedstawia w jednoznacznie złym świetle (jest w tej książce kimś na kształt odpowiednika naszej chytrej baby z Radomia).
Mimo bardzo gorzkich wniosków jest to lektura szalenie wartościowa. Dziennikarz NYT zebrał i opracował ogrom unikatowych informacji o zakulisowych sekretnych wojnach, jakie na całym świecie prowadził i nadal uskutecznia wywiad amerykański. Wszystko podane w bardzo przystępnej i atrakcyjnej dla zwykłego czytelnika formie.
CIA. Tajna wojna Ameryki
Mark Mazzetti
przeł. Bartosz Czartoryski
Agora
Warszawa, 2014
352 s.