„Nocny dyżur” to trzynasty tom serii z parą protagonistów: Jackiem Stapletonem i Laurie Montgomery, autorstwa mistrza thrillera medycznego Robina Cooka. I tym razem pisarz zza oceanu w swojej książce łączy walory rozrywkowe z istotnymi problemami trawiącymi amerykańską opiekę zdrowotną. Cook opowiada dramatyczną historię seryjnego mordercy uśmiercającego pacjentów w jednym z nowojorskich szpitali. Po piętach depcze mu główny bohater – lekarz patolog i niestrudzony cyklista Jack Stapleton.
Topografię Nowego Jorku poznajemy właśnie z perspektywy rowerzysty. Stapleton uwielbia ten środek lokomocji, woli go od niepewnego metra czy kosztownych i powolnych w ścisłym centrum miasta taksówek. Poza tym Jack przepada za rywalizacją – z lubością ściga się z gogusiami w profesjonalnych, markowych strojach i na bajecznie kosztownych gadżeciarskich rowerach.
Stapleton nie odpuszcza również na polu zawodowym – to niezwykle skrupulatny i dociekliwy lekarz. Niegdyś okulista, a od dłuższego już czasu patolog w miejskim prosektorium, traktuje swoje obowiązki bardzo sumiennie. Nie chodzi na skróty, nie ulega naciskom i pokusie zwiększenia wydajności kosztem jakości generowanych raportów. Innymi słowy, Stapleton nie wyda aktu zgonu dopóty, dopóki nie jest stuprocentowo pewny przyczyny śmierci.
Tak też postępuje ze sprawą Susan Passero. Młoda lekarka, niemal okaz zdrowia, trafia na stół sekcyjny po bezskutecznej resuscytacji po zawale serca. Sprawę komplikuje fakt, że Sue przyjaźniła się z Jackiem i jego żoną, a zarazem przełożoną Laurie Montgomery. Wspomniany już profesjonalizm nie pozwala głównemu bohaterowi na sentymentalizm. W tej odsłonie serii to on gra pierwsze skrzypce, wspomagany przez małżonkę jedynie od czasu do czasu. Bierze się do pracy i już na początku wiele aspektów śmierci pacjentki budzi jego podejrzenie.
Na przykład ten, że sekcja nie potwierdza tezy o zapaści mięśnia sercowego. Wyniki histologiczne i toksykologia również nie dają odpowiedzi. Wciąż nie wiadomo, z jakiego powodu Passero zmarła. Stapleton po raz kolejny wykracza poza swoje zawodowe plenipotencje. Postanawia wziąć sprawy w swoje ręce i zostaje prywatnym detektywem in spe. Udaje się do szpitala, w którym pracowała Sue, i rozpytuje pielęgniarki, lekarzy czy pracowników administracyjnych – o fakty z życia Passero, o to, jaką była współpracowniczką, przełożoną czy też pacjentką. I znowu, nic nie potwierdza zagrażających życiu problemów zdrowotnych.
Jack przypadkiem odkrywa koterie towarzysko-zawodowe kadry szpitala i toksyczną atmosferę, którą indukują. Stapleton dochodzi do wniosku, że Susan natrafiła na dane o nadmiarowej liczbie zgonów, do których dochodziło w placówce w ostatnim czasie. Komuś zależało, żeby tę sprawę wyciszyć, a za wyciąganie jej na światło dzienne głównemu bohaterowi przyjdzie zapłacić wysoką cenę.
W tym miejscu Cook wplata w swoją fikcyjną historię realia amerykańskiego szpitalnictwa i trawiących je patologii. Obecność funduszy inwestycyjnych jako udziałowców w spółkach medycznych wymusza, zdaniem autora, pogorszenie jakości usług, wzrost ich cen i kłopoty dla pacjentów. Rozkręca się pogoń za zyskiem i cięcie kosztów. W „Nocnym dyżurze” czasami ta minimalizacja wydatków przybiera nader upiorny i wręcz kryminalny charakter.
Fachowa terminologia wprost sypie się z kart tej książki – to mocna strona powieści tego autora. Cook wie, o czym pisze, wszak ukończył studia medyczne i był praktykującym lekarzem okulistą (stąd zawód jego bohatera). Szczegółowe, ale prosto wyłożone czytelnikom działanie leków, związków chemicznych i reakcji zachodzących w ludzkim organizmie dodają wiarygodności fabule. Akcja osadzona w pandemicznym czasie przypomina o, dziś wydających się już odległą perspektywą, covidowych obostrzeniach: maseczkach, utrzymywaniu dystansu i ich znoszeniu możliwemu dzięki powszechnej akcji szczepień. Ale i o obstrukcji wielu, którzy kontestowali potrzebę tych wyrzeczeń i na przykład się nie szczepili (Jack walczy z upartą teściową, która wydaje się być odporna na wiedzę medyczną).
Miejscami (obecne zwłaszcza w relacjach Jacka z najbliższymi) przeszkadzały mi tkliwe dialogi i patetyczne uniesienia bohaterów, które trąciły nieco sztucznością.
Co do intrygi, to autor nacisk położył na pościg za mordercą, bo okoliczności śmierci ofiary wyjawia czytelnikom już na samym początku. Pozwala to bardziej skupić się na podążaniu za poczynaniami protagonisty-samozwańczego detektywa, i analizowaniu jego warsztatu śledczego, słuszności stawianych hipotez oraz nieocenionej w tym wszystkim intuicji.
O zagadnieniach medycznych Robin Cook potrafi pisać na tyle interesująco, że i laikowi w tym temacie „Nocny dyżur” przypadnie do gustu. Dodatkowym plusem jest chłodne, eksperckie spojrzenie na realia ochrony zdrowia w Stanów Zjednoczonych, od lat upominających się o system opieki zdrowotnej z prawdziwego zdarzenia.
Robin Cook
„Nocny dyżur”
przeł. Maria Smulewska
Dom Wydawniczy REBIS
Poznań, 2023
344 s.