„Tęczowa dolina” to druga (po „Niebiańskim osiedlu”) odsłona perypetii dziennikarza Marcina Engela i emerytowanej milicjantki Matyldy Kaczmarek. Tym razem duet musi rozwikłać zagadkę zaginięcia pomorskiego uzdrowiciela. Znachor, samozwańczy ojciec Bernard, rozprowadzający rzekomo cudownie działający specyfik z dnia na dzień zapada się pod ziemię. A to ku zgryzocie nieuleczalnie chorych pacjentów czekających w długiej kolejce, jak i lokalnej społeczności, która dobrze żyła z uzdrowicielskiej turystyki. Rośnie presja na lokalnych stróżów prawa, by jak najszybciej odnaleźć cudotwórcę.
Sprawą interesują się ogólnopolskie media. Do Ustronia Morskiego zjeżdżają wozy pewnej stacji telewizyjnej, którą rząd najchętniej by zamknął, bo natrętnie patrzy politykom na ręce. Ekipa dziennikarzy na czele z protagonistą Marcinem Engelem przygotowuje reportaż o szamanie, jego ascetycznym życiu na pustkowiu i ozdrowieńcach. Dla stołecznych żurnalistów nie będzie to jednak niezobowiązująca delegacja w pięknych okolicznościach przyrody. Sprawy przybiorą nieoczekiwany dla nich obrót.
Tymczasem w mieszkaniu na warszawskim Mokotowie zostają znalezione zwłoki pracownika korporacji budowlanej. Dominika Garstkę ktoś zastrzelił, a jego służbowy laptop z istotnymi dokumentami biznesowymi przepadł. Rusza policyjne śledztwo, które prowadzi komisarz Franciszek Kaczmarek, wnuk Matyldy.
Matylda zaś jedzie na wybrzeże, by pomóc swojemu przyjacielowi w uzyskaniu spadku po zmarłej ciotce. Spieniężenie domu nad morzem to dla budżetu owdowiałego emeryta nie lada zastrzyk gotówki.
„Tęczowa dolina” to niby nowa seria, nowi bohaterowie, zupełnie odmienne od dotychczasowych lokalizacje, ale ten sam Ryszard Ćwirlej i jego wypracowany latami styl – gawędziarski, potoczysty, nierzadko przejaskrawiony, ale i zaangażowany światopoglądowo.
Autor niezmiennie nie kryje swojego stosunku wobec aktualnie rządzącej opcji politycznej i kierunku, w którym władza pcha kraj. Ćwirlej nie gryzie się w język, gdy opisuje działania polityków prawicy i ich akolitów. Zwłaszcza, gdy pochyla się nad ich wyborcami nobilitująco zwanymi suwerenem. Pisarz nie stroni od krytyki kościoła, ingerencji hierarchów w sprawy publiczne, ich występków czy jawnych przestępstw. Choć akurat w tym względzie „Tęczowa dolina” to nie „Niebiańskie osiedle”, w którym to Ćwirlej zagiął parol na funkcjonariuszy kościoła w szczególny sposób.
Fanom powieściopisarstwa Ćwirleja zżytym z gwarą poznańską „Dolina...” może przynieść zaskoczenie – prawie w ogóle jej tu nie ma (co się wiąże z miejscem akcji powieści). Pojawia się mimochodem rzucona sznytka (kromka chleba, kanapka), a i autor nie byłby sobą, gdyby w jego książce zabrakło szkiełów (policjantów). Są tu i czynni zawodowo funkcjonariusze policji, i emerytowani milicjanci. W serii z Marcinem Engelem zostali skreśleni grubą kreską – fajtłapowaci, nierozgarnięci, raczej z nich „13 posterunek” niż Herkules Poirot.
Chlubnym wyjątkiem jest tu podinspektor Kaczmarek, choć sama woli używać milicyjnej nomenklatury i obowiązującego wówczas stopnia podpułkownika. I niech nie zwiedzie was fakt, że Matylda jest przez młodszych znajomych zwana babcią. Mimo wieku i formalnej emerytury, to dziarska i pełna werwy do pracy detektywka in spe. Kaczmarek z biglem uczestniczy w rozwikłaniu zagadek kryminalnych, i gdyby nie jej przenikliwy umysł, rezolutność i szerokie znajomości, to prowadzący oba śledztwa mieliby się z pyszna.
„Tęczowa dolina” obfituje w akcenty humorystyczne, pełno tu zabawnych nieporozumień, przeinaczeń i omyłek – słownych i sytuacyjnych. Jest też kilkoro dyżurnych bohaterów, którzy zawsze wywiną coś rozweselającego, wpisując się tym samym jeszcze w komizm postaci. Autor ma wyćwiczone ucho, słyszy język ulicy i nader trafnie stylizuje dialogi oraz sposób myślenia rozmaitych grup społecznych czy zawodowych.
Ale bywa też poważnie, wszak jest nieboszczyk, jest zaginiony, są i formalne policyjne dochodzenia w ich sprawach. Niemniej, w przeciwieństwie do poprzednich książek Ćwirleja, w tej akcenty humorystyczne dominują nad intrygą kryminalną.
To kolejna seria powieściowa na koncie autora. Ćwirlej wychodzi nią poza przetarte dotychczas szlaki i próbuje czegoś nowego. Wysiłek warty docenienia, wszak ukazuje kreatywność, motywację i wszechstronność warsztatu doświadczonego już pisarza.
A na koniec chciałem jeszcze zwrócić uwagę na powrót do znakomitych komiksowych okładek, które niegdyś były znakiem rozpoznawczym kryminałów poznańskiego pisarza. Świetny pomysł! Tę zaprojektowała Olga Bołdok-Banasikowska.
Ryszard Ćwirlej
„Tęczowa dolina”
Wydawnictwo Harde
Warszawa, 2023
360 s.