„Warstwy podskórne” to literacki debiut białostoczanina Marcina Silwanowa. Powieść przenosi czytelników w świat prywatnego detektywa Piotra Rajskiego. Przytłoczony ganianiem za niewiernymi małżonkami dostaje wreszcie nietypowe, intrygujące zlecenie. Ma poszukać właściciela gruntów, na których działa galeria handlowa. Prowadzący ją biznesmeni obawiają się, że przedwojenni posiadacze działki (lub ich potomkowie) wysuną roszczenia majątkowe. W grę wchodzą duże pieniądze i perspektywa utraty części lub nawet całości zysków. Rajski od razu wyczuwa, jaki kaliber ma sprawa, i rusza do działania.
I prawie natychmiast grzęźnie w miejscu. Kwerenda archiwów państwowych nie przynosi pożądanego rezultatu. Imię, nazwisko i data urodzenia to za mało, by odnaleźć jakiekolwiek informacje o przedwojennym mieszkańcu Białegostoku. Zatem najpierw Rajski musi się dowiedzieć, jak szukać igły w tym archiwistycznym stogu siana. W międzyczasie odwiedza go policja i informuje, że jedną z klientek detektywa zamordowano, a ostatnią osobą, z którą próbowała się skontaktować przed śmiercią, jest Rajski. Na detektywa pada więc cień podejrzenia. Problemy się piętrzą. Śledczy znajduje pluskwę w swoim gabinecie i lokalizator GPS w podwoziu subaru, którym na co dzień przemierza białostockie rewiry.
Po mocnym wstępie akcja zwalnia – Rajski snuje hipotezy, weryfikuje tropy, przepytuje, kogo tylko może. Szuka ludzi, którzy mogą mu pomóc w rozwiązaniu prowadzonych spraw. Wydarzenia przyśpieszają, gdy protagonista łapie wreszcie właściwy ślad. Wkrótce będzie mógł odpowiedzieć na pytania: kto zabił młodą kobietę, która szukała pomocy w biurze detektywa oraz co się stało z Chaimem Lewinem, właścicielem nader cennej nieruchomości z ulicy Warszawskiej. A dwa główne wątki, mimo początkowego braku powiązań, w miarę rozwoju fabuły mają coraz więcej punktów wspólnych.
Autor sam od wielu lat pracuje jako detektyw, zatem wie, o czym pisze. Zna od podszewki metody działania prywatnego śledczego czy wyposażenie techniczne, którym dysponuje. „Warstwy podskórne” cechuje realizm świata przedstawionego i wiarygodność detali.
Marcin Silwanow nie rysuje swojego bohatera zbyt grubą kreską. Piotr Rajski nie jest superbohaterem o ponadprzeciętnych umiejętnościach. Nie jest też superkulturystą, który młóci stojących mu na drodze przeciwników. Rozwiązania problemów i odpowiedzi na nurtujące go pytania nie spadają mu z nieba. To raczej solidny rzemieślnik, który metodycznie, krok po kroku, toruje sobie drogę do prawdy. Często błądzi po omacku, ale dzięki uporowi i ambicji nie pozwala się długo wodzić za nos. Jest zaangażowany w swoją pracę. Potrafi słuchać rad fachowców i nie waha się prosić ich o pomoc.
Prywatny detektyw u Silwanowa jest zwykłym self-made manem świadomym własnych ograniczeń. Taki też jest poza godzinami pracy – Rajski nie zadziera nosa, jest raczej skromnym facetem. Ceni i szanuje stare znajomości oraz przyjaźnie. Jest bohaterem, z którym czytelnik może się łatwo utożsamić czy sympatyzować. Wydaje się, że jedyną skazą Rajskiego jest uzależnienie od elektronicznych papierosów.
„Warstwy podskórne” to powieść o narastającym strachu, którego przyczyn autor nie podaje nam wprost, budzi lęk u czytelnika nieodpowiedzeniami, umiejętnie i nieliteralnie budując atmosferę grozy.
Pod koniec powieści autor funduje nam prawdziwy rollercoaster. Finałowa scena pozostawia czytelnika z kilkoma niewiadomymi, ale też z nadzieją na poznanie dalszych losów Piotra Rajskiego.
„Warstwy podskórne”
Marcin Silwanow
Wydawnictwo Czarna Owca
Warszawa, 2022
295 s.