„Janczarzy Kremla”, którzy właśnie ukazali się nakładem wydawnictwa Czarna Owca, to pierwsza część powieściowego cyklu „Poświęceni”. Jej autorem jest były dyplomata, dziennikarz i analityk stosunków międzynarodowych Zdzisław Aleksander Raczyński. Nie jest to jego literacki debiut, autor ma na swoim koncie już dwie wcześniejsze powieści: „Harib” oraz „Mak na powiekach”.
W „Janczarach Kremla” pojawiają się dwie linie czasowe: akcja dzieje się współcześnie w Warszawie, ale jest i retrospektywa, w której autor przenosi czytelników w lata 80. ubiegłego wieku do Związku Radzieckiego. Pierwsza narracja jest katalizatorem tej drugiej. Bieżące śledztwo Instytutu Pamięci Narodowej staje się pretekstem do odtwarzania atmosfery przesilenia politycznego, militarnego i społecznego w państwach bloku wschodniego sprzed czterech dekad. Raczyński znalazł ciekawą formę do odświeżenia zamierzchłego i już nieco zapomnianego kawałka historii Polski. Dodatkowo łechta nasze narodowe ego, stawiając wydarzenia związane z wprowadzeniem stanu wojennego w 1981 roku w samym centrum geopolitycznej rozgrywki międzynarodowych mocarstw.
Głównym bohaterem pierwszego wątku jest prokurator wspomnianego IPN-u, Aleksander Wojtkowski. To młody, ambitny i zagorzały antykomunista, który w każdym funkcjonariuszu czy urzędniku z czasów Polski Ludowej widzi komucha, esbeka lub radzieckiego siepacza. Funkcja prokuratora nie przeszkadza mu sympatyzować z partią aktualnie rządzącą Polską, co próbuje maskować rzekomą propaństwowością. Gdy do Instytutu trafia list z informacjami o potencjalnej zbrodni komunistycznej, Wojtkowski ochoczo zabiera się do pracy.
Sprawa dotyczy śmierci studenta Tomasza Wiśniewskiego, który zginął pod kołami metra w Moskwie w 1981 roku. Po latach jego brat Janusz twierdzi, że Tomasz został zamordowany. Podejrzenie pada na służby specjalne ZSRR. Prokurator Wojtkowski wespół ze stażystką Dorotą Moskalewicz dość szybko uwiarygadniają tę hipotezę. Odkrywają szereg wątpliwości formalno-prawnych wokół śmierci i pogrzebu studenta. Dochodzą do wniosku, że ktoś zaciera ślady, w archiwach znajdują wybrakowane akta, indagowani przez nich świadkowie kluczą, plączą się w zeznaniach. Przełomem w śledztwie stają się memuary pracownika ambasady polskiej w Moskwie.
Lektura tego maszynopisu przenosi Wojtkowskiego do końcówki lat 70. dwudziestego wieku. W Moskwie polski dyplomata szpieguje dla rządu USA. Później poznajemy też grupę młodych Polaków, którzy wyjechali na studia do Kraju Rad. Nie jest to przypadkowy zbiór, grupę specjalnie selekcjonowano. Pracownik ambasady w porozumieniu z kierownictwem wywiadu tworzy doskonale zakonspirowaną, działającą równoległe do oficjalnych siatkę informatorów. Dobiera doń młodych, dobrze rokujących, ambitnych kandydatów, którzy poza zdobywaniem wiedzy akademickiej wtopią się w elity polityczno-wojskowe radzieckiego imperium. Celem jest zdobywanie istotnych informacji, których kadry wywiadu PRL nie mogą lub nie potrafią pozyskać. Czy Tomasz Wiśniewski należał do siatki? Czy nagła śmierć dwudziestodwulatka to pokłosie dekonspiracji i szpiegowska zemsta?
Autor ma oko do detali, skrupulatnie opisuje bohaterów, wydarzenia, jak i ich tło. Akcja przyspiesza z chwilą pojawienia się uzasadnionych podejrzeń co do przestępczego charakteru śmierci Tomasza Wiśniewskiego. Zwłaszcza wątek z przeszłości przypadł mi do gustu, był prowadzony dynamicznie, intrygował bardziej niż prokuratorskie śledztwo przypominające polowanie na dawnych urzędników i funkcjonariuszy służb podług oklepanej modły „uwłaszczenia się na majątku państwowym”.
Raczyński obśmiewa zacietrzewienie ideologiczne zwolenników dekomunizacji. W tej roli przoduje protagonista Wojtkowski. Jego bezkompromisowa postawa zrazu zadziwia, z czasem poznajemy jej przyczyny i alibi bohatera. Kwintesencją neofickiego zaślepienia są słowa jednego z rozmówców prokuratora: „Wy naprawdę jesteście zafiksowani na lustracji, jak księża katoliccy na seksie” (s.155). Mimo upływu kolejnych dekad od upadku komunizmu w Polsce temat teczek, agenturalności i lustracji nadal stanowi paliwo politycznych sporów.
Największe wrażenie zrobił na mnie wprost fenomenalny opis manewrów wojskowych. Autor bardzo realistycznie opisuje wydarzenia na poligonie: ruchy oddziałów, kanonady, salwy artyleryjskie, naloty bombowe czy desant. Sypie detalami uzbrojenia, markami i modelami pojazdów i samolotów czy nazwami formacji wojskowych. Sceny batalistyczne zostały plastycznie i przekonująco oddane.
Równie udanie Raczyński odtwarza atmosferę zimnowojennej konfrontacji bloków państw NATO i Układu Warszawskiego. Z rozmów bohaterów, z opisów sytuacji wyziera dojmujące napięcie i świadomość niekontrolowanego przeniesienia rywalizacji z zacisznych gabinetów polityków czy szefów sztabów wojskowych na ulice miast całej Europy. Brawurowo w sam środek tej zawieruchy autor wplata erozję systemu społeczno-politycznego w Polsce. Zapaść gospodarcza, karnawał Solidarności i plany wprowadzenia stanu wojennego stają się w „Janczarach...” języczkiem u wagi w starciu globalnych potęg. Dodatkowym smaczkiem powieści jest fakt, wyraźnie zaznaczony w przedmowie, że bohaterowie mają swoje pierwowzory w rzeczywistości, a przywołane w książce dokumenty istnieją naprawdę.
Z nieukrywaną niecierpliwością czekam zatem na kolejne odsłony cyklu „Poświęconych” Zbigniewa A. Raczyńskiego.
Zdzisław A. Raczyński
„Janczarzy Kremla”
Wydawnictwo Czarna Owca
Warszawa, 2022
688 s.