„Głusza” Marka Edwardsa to powieść, którą trudno sklasyfikować gatunkowo. Jest w niej wiele elementów z thrillera, wkrada się też groza, horror i motywy pogańskich wierzeń. Całość, mam wrażenie, największą czytelniczą radość może przynieść nieco młodszym odbiorcom z grupy okraszanej mianem „young adult”.
Tom Anderson to dziennikarz muzyczny, który nie jest w najlepszym momencie swojego życia. Jego kariera zawodowa w zasadzie umarła, życie prywatne także nie istnieje. Tom jest rozwiedziony, a ponieważ była żona przeniosła się z ich córką z Anglii do Ameryki, także kontakty z jedyną latoroślą należą do rzadkości. Te wakacje mają co nieco zmienić w tym zakresie. Tom i czternastoletnia Frankie jadą razem na wakacje do tytułowej głuszy, gdzie mają spędzić wspólnie trochę czasu, co ma być tym łatwiejsze, ponieważ w ośrodku „Płytkie Zdroje” nie ma dostępu do Internetu.
Frankie, nierozstająca się ze swoim smartfonem, nie jest oczywiście takim rozwiązaniem zachwycona. Poznaje jednak Ryana – chłopaka, który wraz z rodzicami przyjechał na wczasy do domku sąsiadującego z tym, w którym ulokowali się Andersonowie. Connie i David – jego maka i ojciec – okazują się specyficznymi osobnikami. Są zafascynowani prawdziwymi zbrodniami (Connie prowadzi nawet na ich temat specjalny, bardzo popularny podcast), a zwłaszcza tą, do której doszło dwie dekady wcześniej w „Płytkich Zdrojach”.
Tom nie miał pojęcia, wybierając kierunek wakacji, o tym, że nieopodal ośrodka w lesie zamordowano parę nauczycieli, którzy wymknęli się nocą na małe tête-à-tête. Sprawca zostawił na miejscu zdarzenia dziwne pogańskie znaki wypisane krwią, a potem przepadł bez wieści. Nigdy go nie odnaleziono, podejrzewano zaś, że wciąż gdzieś ukrywa się w głuszy i być może w końcu zaatakuje ponownie.
Urlop Andersonów z każdym dniem ma coraz mniej wspólnego z wypoczynkiem. Ktoś próbuje ich zastraszyć – zwłaszcza Frankie, która otrzymuje niepokojące wiadomości na swoje konta w mediach społecznościowych (odczytuje je, gdy tylko uda jej się znaleźć sieć), giną należące do niej przedmioty, dzieje się też krzywda zwierzętom (takich wstawek w powieściach nie lubię; już wystarczy, że w rzeczywistości nasi bracia mniejsi zazwyczaj nie mają się najlepiej, w książkach moglibyśmy więc im zaoszczędzić makabry). W każdym razie napięcie z każdym rozdziałem narasta, aż do dramatycznego rozwiązania zagadki.
Narracja jest poprowadzona dwutorowo: pierwszoosobowo z punktu widzenia Toma i w trzeciej osobie – wątek dotyczący Frankie. W pewnym momencie pojawia się też trzecia linia opowieści – historia niejakiej Abigail dziejąca się w latach dziewięćdziesiątych zeszłego wieku. Rozdziały są krótkie, często zakończone cliffhangerami, przez co lektura gna w przyspieszonym tempie.
Autor porusza problemy relacji rodzica z nastoletnim dzieckiem, przepaści pokoleniowej, pisze o trudnościach w znalezieniu porozumienia. Wspomina o kłopotach samotnego ojca, często zazdrosnego o uwagę swojej córki, którą ta woli skierować na rówieśnika niż na zrzędzącego rodziciela. Edwards pokazuje też, jak bardzo Internet i media społecznościowe zdążyły nami zawładnąć i sprawiły, że zapomnieliśmy o innych – aktywnych i niezwiązanych z komputerem – sposobach spędzania czasu.
Pisarz ciekawie tworzy klimat wymarłego amerykańskiego miasteczka Penance w stanie Maine, w którym wszyscy się znają i wspólnie skrywają tajemnicę z przeszłości. Autor oddaje swoją książką swego rodzaju hołd królowi powieści grozy z Maine – można się w „Głuszy” doszukiwać nawiązań do twórczości Stephena Kinga.
Edwards nawiązuje do trendu na kryminalną turystykę – podążanie zaciekawionych zbrodnią ludzi tropem mordercy. Pisze o popkulturyzacji zbrodni i fascynacji makabrą.
W warstwie językowej powieść czasem zaskakuje. Pewne stylizacje językowe wydają się dość koślawe („takiego masz pomysła”, „jeden z tych. (...) Jeden z czych?”), tak jak i sposoby zapisu np. „fejzbuków” czy „jutubów”. A „Płytkie Zdroje”, do których przyjeżdżają Andersonowie, to w oryginale „Hollow Falls”.
Jedno jest pewne – po takich wakacjach, na jakie wybrali się Tom i Frankie – każdemu byłby potrzebny wypoczynek!
Mark Edwards
„Głusza”
przeł. Agata Suchocka
Wydawnictwo MUZA SA
Warszawa, 2022
350 s.