To pierwsza część „Trylogii Białego Miasta” z profilerem Unaiem Lópezem de Ayalą w roli głównej. Eva García Sáenz de Urturi urodziła się w Kraju Basków i właśnie tam, w stołecznej Victorii, osadza swoją powieść. Przygotujcie się na mocne wrażenia.
Akcja toczy się dwutorowo: współcześnie i w wątku retrospektywnym osadzonym w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych XX wieku. Co splata obie linie czasu, to rytualne zabójstwa.
Żyjącym w spokoju społeczeństwem Vitorii wstrząsa wiadomość o śmierci pary dwudziestolatków. Zginęli w wyniku uduszenia wywołanego użądleniem pszczół. Nie byłoby w tym niczego podejrzanego, gdyby nie fakt, że przedtem zostali porwani, do ich ust wlano benzynę i wpuszczono pszczoły. Twarze zaklejono taśmą. Owady, podrażnione zapachem paliwa, kąsały gardło, wywołując śmierć w męczarniach.
Dwie dekady wcześniej w łudząco podobnych okolicznościach zginęło ośmioro dzieci. Ówczesny morderca, Tasio Ortiz de Zárate, został schwytany i osadzony w więzieniu. W oczywisty sposób teraz uwaga mieszkańców Vitorii i stróżów prawa kieruje się właśnie w jego stronę. Kłopot w tym, że zabójca wciąż przebywa za kratkami, a na wolność ma wyjść dopiero za dwa tygodnie. Na tym nie kończy się zbrodnicza seria. Zegar tyka, a blady strach pada na lokalną społeczność.
Zadanie rozwikłania skomplikowanej sprawy przypada specjaliście od profilowania kryminalnego, wspomnianemu Ayali. Inspektorowi pomaga w tym zadaniu śledcza Estibaliz Ruiz de Gauna. Tak na marginesie, w “Ciszy białego miasta” znajdziemy mnóstwo rozbudowanych imion i nazwisk, co wydaje się być jednym z lokalnych kolorytów lingwistycznych.
Konstrukcja powieści jest dość nietypowa. Już w prologu autorka zdradza finał potyczki głównego bohatera z antagonistą. Wydarzenia współczesne poznajemy dzięki pierwszoosobowej opowieści Ayali, zaś w znacznie krótszej retrospektywie występuje narrator trzecioosobowy. Wątek retro zrazu wydaje się mieć znikome znaczenie, jednak w miarę rozwoju fabuły staje się coraz bardziej intrygujący, przyćmiewając aktualia. Bo to właśnie w przeszłości kryje się rozwiązanie zagadki.
Akcja “Ciszy...” trzyma nieustająco w napięciu, mimo że w połowie książki zaczynamy się domyślać, kto zabił i dlaczego. Rozwiązanie nie jest jednak takie proste. Autorka za pomocą serii fabularnych twistów wywraca niby to już pasujące do siebie puzzle. Samo zakończenie jest niczym finał filmów z Jamesem Bondem. Choć, muszę przyznać, że trochę za dużo w tej fabularnej układance niesamowitych splotów okoliczności i łutów szczęścia, których doświadcza protagonista. Epilog zwiastuje rozwiązanie niedokończonych wątków w kontynuacji, która zresztą w Hiszpanii ukazała się już dwa lata temu, u nas zaś czeka na przetłumaczenie.
“Cisza białego miasta” to nie tylko satysfakcjonująca intryga kryminalna. Powieść ma mocno zarysowane tło historyczno-społeczne Kraju Basków. Autorka serwuje nam przyzwoitą rozrywkę, ale i przybliża czytelnikowi kulturę, obrzędy religijne, stroje ludowe czy architekturę północnych rubieży Hiszpanii. Już w pierwszych rozdziałach książki w niewymuszony sposób Urturi kreśli klimat średniowiecznego miasteczka, którego zabytkowymi uliczkami przemyka nieobliczalny mściciel. A my od razu wchodzimy w ten niepowtarzalny klimat.
Powieść szturmem wzięła hiszpański rynek księgarski, w pięć miesięcy notując sprzedaż na poziomie siedmiuset tysięcy egzemplarzy. Nie dziwi zatem fakt, że prawa do ekranizacji zostały wykupione, a w sierpniu do hiszpańskich kin trafi film nakręcony na podstawie książki.
Eva García Sáenz de Urturi
“Cisza białego miasta”
przeł. Joanna Ostrowska
Wydawnictwo Muza SA
Warszawa, 2019
574 s.