Po debiutanckiej “Martwej naturze” do rąk polskich czytelników trafia drugi tom serii Louise Penny z inspektorem Armandem Gamachem w roli głównej. Zamieszkująca kanadyjską prowincję niedaleko Quebecu autorka puszcza oko do odbiorców, bowiem w najnowszej powieści uśmierca... lokalną pisarkę. Przenikliwy śledczy Gamache odkrywa, że w zejściu z ziemskiego padołu zgryźliwej i nielubianej przez nikogo literatki maczał palce morderca.
Z góry trzeba zaznaczyć, że Wydawnictwo Poradnia K po czterech latach wznowiło dwie powieści, które wcześniej ukazały się pod tytułami: „Martwy punkt” i „Zabójczy spokój”. Mamy więc drugie wydania, odmienne okładki, ale i nowe tłumaczenie. Pozostaje mieć nadzieję, że Poradnia K weźmie też na warsztat pozostałe kilkanaście tytułów cyklu, które wyszły dotąd po angielsku.
Akcja „Zabójczego mrozu” wraca do znanej z pierwszego tomu fikcyjnej miejscowości Three Pines położonej na południe od Montrealu. Ekscentryczna pisarka CC de Poitiers ginie porażona prądem na środku skutego lodem jeziora, na którym właśnie odbywają się zawody curlingu. Do wyjaśnienia osobliwego incydentu władze przysyłają szefa wydziału zabójstw Sûreté du Québec, jak określa się policję w tej francuskojęzycznej prowincji. Inspektor Gamache znów ma ręce pełne roboty.
Równolegle toczy się śledztwo w sprawie śmierci bezimiennej bezdomnej kobiety. Nikt nie znał zmarłej, nie interesował się jej losem, a jej zgon nikogo, poza policją, nie obchodzi. Z każdym kolejnym rozdziałem Gamache odkrywa, że oba, zrazu niepowiązane i odległe od siebie wątki, mają ze sobą wiele wspólnego.
Louise Penny, poza intrygą kryminalną, mocno rozbudowała też wątek obyczajowy. Podczas lektury można nabrać podejrzeń, że trup jest tu tylko pretekstem do kreślenia obrazu kanadyjskiej prowincji. Sporo na kartach “Zabójczego mrozu” refleksji o codziennym życiu, ludzkiej psychice, dokonywanych przez bohaterów wyborach. Miłośnicy tak popularnych ostatnio w literaturze kryminalnej akcentów psychologicznych będą ukontentowani.
Oprócz naszkicowania stanu tkanki społecznej, autorka dużo miejsca poświęca też opisom przyrody i nader srogiego klimatu Kanady. Miejscowość Three Pines (Trzy sosny) tonie pod śniegiem, a temperatury rzędu 30 stopni Celsjusza poniżej zera nie są jej mieszkańcom obce. W takich warunkach pogoń za mordercą nabiera dodatkowego smaczku.
Protagonista nieco przypomina najsłynniejszego detektywa wszech czasów Herkulesa Poirota. I to nie tylko z powodu biegłego posługiwania się językiem Moliera. Gamache równie dociekliwie co niewysoki Belg roztrząsa zebrane świadectwa, dowody czy motywy działania. Nie ulega pokusie przyjmowania prostych i pozornie logicznych wyjaśnień. Wbrew sugestiom otoczenia gruntownie drąży pozornie zamknięte tematy. Tym sposobem dochodzi do zawodowej skuteczności i zyskuje opinię stróża prawa, który podoła nawet najtrudniejszym, odrzucanym przez kolegów po fachu sprawom.
“Zabójczym mrozem” Penny udowadnia, że ma dystans do własnej działalności twórczej oraz spore poczucie humoru. Czyni to, kreśląc postać de Poitiers – zarozumiałej, zgryźliwej pisarki z pretensjami do bycia domorosłą filozofką. Bohaterka bezkrytycznie hołduje wydumanej orientalnej filozofii. Nachalnie nagabuje wszystkich dookoła, by na nowo uporządkowali otoczenie wedle jej prawideł. A do tego za udzielenie owych światłych rad pobiera niemałą opłatę. Wyszedł z tego niezły pastisz modnych pseudoteorii rozwoju personalnego czy niepohamowanego pędu do pisania książek, które przez mało kogo czytane zalegają na półkach księgarń.
Ciekawi bohaterowie, sporo humoru i ciętego języka, pocztówkowa zaśnieżona Kanada – to argumenty, dla których warto sięgnąć po najnowszą część cyklu z inspektorem Gamachem.
Louise Penny
“Zabójczy mróz”
przeł. Kamila Slawinski
Poradnia K
Warszawa, 2018
383 s.