W 2011 roku odwiedziliśmy Kopenhagę. Stamtąd zrobiliśmy sobie wycieczkę do Ystad, miasteczka Kurta Wallandera, głównego bohatera powieści nieodżałowanego Henninga Mankella. Przypominamy naszą relację z wyprawy tropem sławnego komisarza.
- Kurt Wallander do mnie napisał! - wydzierałam się, latając po domu i wymachując kopertą z pieczątką czarno na białym głoszącą: „Ystad”. Wystarczyło wypełnić formularz na stronie internetowej szwedzkiego miasteczka, a już po paru dniach, może nie sam słynny inspektor, jednak jego krajanie z lokalnego biura informacji turystycznej, przysłali mi upragnioną paczkę. A w niej mapa Ystad i mini przewodnik „Śladami Wallandera”. Przygotowania do wyprawy godnej pielgrzymki do Mekki zostały rozpoczęte.
W drodze do Ystad
Typowa skandynawska pogoda siąpiła mżawką od samego rana, kiedy opuszczałam Kopenhagę. Jednak nawet śniegowa nawałnica z lawiną na dokładkę nie byłyby mnie w stanie powstrzymać przed zawitaniem w progach Ystad. Przytupując ze zniecierpliwienia, spoglądałam przez okno pociągu na wzburzone wody cieśniny Sund, a potem na rozciągające się po horyzont puste, zielone przestrzenie Skanii. Więc to przez te opuszczone przez ludzkość tereny Kurt Wallander mknął swoim peugeotem w pogoni za mordercami!
Pociąg dotarł wreszcie na miejsce! Wyskoczyłam na peron wprost w objęcia siekącej od morza ulewy i chłoszczącego bezlitośnie wiatru. Biczowało to jakoś tak poziomo, że żadne manewry parasolem nie były w stanie uchronić mnie przed nieodwołalnym przemoknięciem do suchej nitki. Henning Mankell ani trochę nie ubarwiał mrocznej aury w swoich książkach. Nie zważałam na to jednak w najmniejszym stopniu, tylko wyciągnęłam mój przewodnik i poczęłam deptać biednemu Wallanderowi po piętach, zgodnie z zamieszczoną na ostatniej stronie mapką. Śledziłam zresztą nie tylko tego książkowego komisarza, ale także filmowego. A tych ostatnich było pięciu:
1. Rolf Lassgård – grał w dziewięciu filmowych wersjach powieści, z których pierwszą wyprodukowano w 1994 roku. Przez wielu Szwedów uważany jest za jedynego „prawdziwego” Wallandera.
2. Krister Henriksson – wcielił się w komisarza w trzynastu filmach w latach 2004-2005. Właśnie wtedy otwarto studio filmowe w Ystad, w którym kręcono serial. Henriksson zagrał jeszcze raz Wallandera w nowej serii z lat 2008-2009.
3. Kenneth Branagh – występuje w brytyjskim wariancie przygód policjanta, kręconym przez BBC w Ystad. Akcja dzieje się w Szwecji, jednak aktorzy mówią po angielsku. Wprowadzono też drobne zmiany w nawykach inspektora. Nie pije więc, nie słucha muzyki operowej i jeździ volvo zamiast starego, wysłużonego peugeota.
4. Gustav Skarsgård – grał młodego Wallandera w szwedzkiej wersji Piramidy.
5. Lennart Jähkel – dostał drugoplanową rolę Wallandera w serialu dramatycznym The Talisman. Nazwisko głównego bohatera to Wallton, co stanowi mieszankę Wallandera i Hamiltona – dwóch postaci, stworzonych przez Henniga Mankella i jego kolegę po fachu, Jana Guillou.
O krok od dezercji
Moim pierwszym punktem programu okazał się już sam budynek dworca w Ystad. W części jego pomieszczeń jest hostel, zwany Vandrarhemmet Stationen. W drugiej serii szwedzkiej wersji filmów o komisarzu, w których Wallandera grał Krister Henriksson, wykorzystano tak wnętrza, jak i fasadę budynku, jako komendę policji.
Przeszłam przez tory kolejowe i znalazłam się na niewielkim placu zwanym S:t Knuts torg. Spoglądając na wymiętoloną i ociekającą wodą mapkę, stwierdziłam, że mam tu aż trzy czerwone kropeczki do zaliczenia. Najpierw swoje kroki skierowałam do biura informacji turystycznej, przede wszystkim w nadziei na uzyskanie zapasowej kopii przewodnika, bo mój już po tych kilku minutach wyglądał, jak nie przymierzając, psu z gęby. Mogłam jednak, zarówno tego psa, siebie oraz klamkę pocałować w nos. Szwedzi się szanują i w soboty większość przybytków jest zamknięta na kłódkę. Odnotowałam więc tylko, że w Białej lwicy pracownicy biura informacji turystycznej pomogli Rykoffowi wynająć dom, w którym ten planował ukryć zabójcę, następcę Viktora Mabashy.
W tym samym budynku mieści się Ystad Konstmuseum. W tutejszej Galerii Sztuki BBC kręciło sceny do odcinka pt. Fałszywy trop, w którym Erika Carlman została wzięta do szpitala po tym, jak próbowała popełnić samobójstwo.
Znad morza nadciągnęła kolejna przeszywająca najgrubsze kurtki, płaszcze i kożuchy bryza, doprowadzając mnie do przekonania, że bij, zabij, ale ja już nie mogę! Już wiem, czemu Wallander wszędzie jeździł autem, gwiżdżąc na ruch i zdrowotny wysiłek fizyczny. Nie dam rady, rozpaczałam, ocierając twarz z kubłów wody, które beztrosko wylewało na mnie niebo. I byłam o krok od dezercji, jednak mą uwagę przykuła czerwona kropeczka numer jeden na strzępach mapy. Fridolfs konditori! Ulubiona kawiarnia Wallandera! Poszłam więc w ślady komisarza.
- Dotarł do Ystad i zatrzymał się na kawę w cukierni Fridolfa. (Mężczyzna, który się uśmiechał, s. 305).
Zasiadłam w ciepłym wnętrzu kafejki, do której bohater powieści wpadał na małe co nieco, śledziową kanapkę, piwko czy małą czarną, i zamówiłam specjalność lokalu, czyli „ciastko Wallandera”. Biszkopt z bitą śmietaną i masą cukrową w niebieskich, policyjnych barwach to żelazny punkt wycieczki dla wielbicieli twórczości Mankella. Opuściłam lokal po jakiejś godzinie, dopiero jak miejscowi lokalsi poczęli przyglądać mi się z uwagą i politowaniem, widząc, jak robię zdjęcie ciastka z różnych ujęć.
Niespokojny człowiek
Walcząc z napierającym wiatrem, najchętniej znów ponaśladowałabym Kurta Wallandera, szczególnie, że zbliżałam się do kolejnego miejsca oznaczonego czerwoną kropeczką.
- Dotarł do rynku i zastanawiał się, gdzie by tu zjeść. W przypływie rozrzutności wybrał Continental. Poszedł Hamngatan, zatrzymał się na chwilę przed witryną sklepu z lampami, po czym ruszył dalej, do hotelu. (…) Usiadł w części barowej. Młody kelner spytał, czego się napije. (...)
- Whisky bez lodu – powiedział. - I osobno woda. (Biała lwica, s. 206).
Nie sądziłam jednak, by stać mnie było na ceny z menu Hotelu Continental, więc zadowoliłam się zdjęciem samego budynku i potruchtałam kurcgalopkiem dalej.
Continental jest najstarszym szwedzkim hotelem, działającym od 1829 roku. Wallander uwielbiał chadzać do tutejszej restauracji, często zabierał tam swoją córkę, Lindę. Hotel jest pokazany w szwedzkiej wersji serialu o komisarzu, w odcinkach O krok i Afrykanin. To tutaj Wallander zamierzał aresztować seryjnego mordercę, Ake Larstama, na balu maskowym. Współpracownicy komisarza, Ann-Britt Höglund i Martinsson przebrali się za kelnerów, hotel otoczyła policja, jednak zabójca nie pojawił się. Podobno opętani Mankellowską manią czytelnicy mogą zjeść obiad przy stałym stoliku Wallandera w blasku kryształowego żyrandola.
Kiedy w końcu wpadłam na Stortorget, czyli ystadzki rynek, nie wiedziałam, co ze sobą zrobić. W którą stronę najpierw lecieć? Pstrykać fleszem na prawo czy lewo? Ze wszystkich kątów napierały na mnie miejsca, w których Kurt Wallander postawił swą nogę, więc i ja koniecznie musiałam się tam znaleźć. Faktycznie niespokojnym może stać się człowiek w tym malutkim, niepozornym Ystad. Na Stortorget jest księgarnia, której Wallander był stałym klientem.
- Zaparkował przy księgarni na rynku. Gwałtowny podmuch o mało mu nie wyrwał z ręki biletu z parkomatu. Miasto wyglądało na opuszczone. Z powodu wichury ludzie nie wychodzili z domów. (Morderca bez twarzy, s. 101).
Na rogu w żółtej kamieniczce mieści się restauracja Lotta, do której komisarz zaprosił kiedyś technika kryminalnego, Nyberga, na obiad (szwedzka wersja filmu O krok), tylko po to, by stwierdzić, że nie ma przy sobie ani grosza i Nyberg sam musi za wszystko zapłacić.
Biała fasada ratusza, na którego dach akurat wlazł jakiś zbłąkany Mikołaj, robiła za bank w szwedzkim filmie Wioskowy głupek.
A co się namęczyłam, żeby zrobić zdjęcie bankomatu, przy którym walczył Wallander, by uchronić światowe rynki finansowe przed bankructwem (Zapora), to ludzkie pojęcie przechodzi. Co zaczaiłam się z aparatem, już podjeżdżał jakiś spragniony gotówki mieszkaniec Ystad, stawiał auto centralnie przed urządzeniem, zasłaniając mi cały widok i poczynał wydobywać z ustrojstwa pieniądze. Jeden skończył, drugi zaczynał. W końcu straciłam cierpliwość i poszłam sobie precz.
Fałszywy trop
Ystad może i jest nieduże, ale w plątaninie wąskich uliczek zgubić się jest całkiem łatwo. Ale zupełnie możliwe, że to ze mnie jest taki marny śledczy, który co rusz podejmuje fałszywy trop. Do kościoła Św. Marii udało mi się trafić bez problemu, ponieważ znajdował się zaraz za ratuszem. To tutaj w 1970 roku Kurt wziął ślub z Moną, swoją ex żoną. A w O krok odbył się tu pogrzeb Svenberga, zamordowanego policjanta, kolegi Wallandera.
Potem było już tylko gorzej. Dla przypomnienia, wciąż lało. A ja za Himalaje znaleźć nie mogłam Hotelu Anno 1793 Sekelgarden. Chyba tylko przypadkiem udało mi się na niego natrafić, bo idąc według mapy, dochodziłam do wniosku, że łażę w kółko. A w hotelu działo się, oj, działo. W Piątej kobiecie nocował w tym niewielkim, kolorowym domku świadek, Bo Runfelt. W Psach z Rygi zamieszkała tutaj Birgitta Torn z MSZ. Z kolei w Fałszywym tropie w Sekelgarden spali dwaj policjanci, Ludwigsson i Hamren, którzy mieli pomóc w prowadzeniu sprawy kolegom Wallandera.
Również z trudem udało mi się dotrzeć na Harmonigatan, ulicę, na której w ślicznej kamieniczce Mankell umieścił dom mordercy z powieści O krok.
Idąc wciąż w stronę morza, zatrzymałam się nagle przed ogromnym, imponującym budynkiem miejskiego teatru, zbudowanym w 1894 roku. Był on pokazywany w filmie szwedzkiej produkcji o walce z rosyjską mafią, pod tytułem Wiolonczelistka.
Tuż obok na ulicy Sjömansgatan według przewodnika stał żółty domek, w którym mieli swoją kancelarię, zamordowani później Sten i Gustaf Torstensson.
- Kancelaria adwokacka mieściła się przy Sjömansgatan, w murowanym, pokrytym żółtym tynkiem domu, niedaleko prawie wyremontowanego budynku starego teatru. (Mężczyzna, który się uśmiechał, s. 45).
Był to czas, kiedy Wallander na poważnie rozważał odejście z policji. Do tej pory nie jestem pewna, czy sfotografowałam właściwy domek. Ważne, że jest żółty i stoi na odpowiedniej ulicy.
Biała bałwanica
- Wallander wrócił do Ystadu. Siwe morze znaczyły grzywiaste fale. (Biała lwica, s. 57).
Takie też i ja ujrzałam, dochodząc do portu. Białe bałwany waliły o brzeg, kołysały zacumowanymi jachtami, a gdy weszłam na długie, drewniane molo, o mało nie zostałam zmyta w morską otchłań. Jednak nie podzieliłabym opinii komisarza.
- W niedzielę długo spał. Potem poszedł na spacer popatrzeć na statki w porcie. Po południu sprzątnął mieszkanie. Pomyślał, że to jeszcze jedna zmarnowana niedziela w jego życiu. (Mężczyzna, który się uśmiechał, s. 265).
Port często pokazywany był w filmach o Wallanderze. W Zaporze to tutaj w restauracji Vyström's Bar Modin, haker pomagający policji w śledztwie znajduje Wallanedra, który udał się na randkę z Ellą.
Resztkami sił trzymając się poręczy molo, umknęłam w popłochu, niczym ten szczur lądowy, w miasto, gdzie żadna biała bałwanica nie była mnie już w stanie dopaść.
Zapora
Nagle poczułam się, jakbym znalazła się w samym środku Mankellowskiej powieści.
- Znów zaczął biec, był już niedaleko ulicy Lilla Norregatan, przy której mieszkał Svenberg. Po prawej stronie miał szpital, skręcił ponownie w kierunku centrum, ze ściany kiosku przy Stora Norregatan zwisała podarta strona gazety, Wallander skręcił w prawo, później od razu w lewo i zobaczył, że na ostatnim piętrze w oknie Svenberga pali się światło. (Mężczyzna, który się uśmiechał, s. 291).
Na Lilla Norregatan, oprócz mieszkania współpracownika Wallandera, Svenberga,mieści się też siedziba redakcji Ystads Allehanda, gazety, która występuje zarówno w fikcyjnym świecie Mankella, jak i w rzeczywistości. Podobno w trakcie kręcenia filmów przez BBC trwały długie dyskusje, czy nagłówki Ystads Allehanda powinny być drukowane po szwedzku czy po angielsku, gdyż tego drugiego języka używali aktorzy. Zwyciężyła jednak szwedzka wersja. Dla Wallandera Ystads Allehanda to codzienna lektura.
- Kiedy zadzwonił budzik, wstał z łóżka, wziął spod drzwi dziennik „Ystads Allehanda”, nastawił kawę w kuchni i poszedł wziąć prysznic. (Mężczyzna, który się uśmiechał, s. 30-31).
Pokonując wewnętrzną, narastającą w moim przemokniętym, przewianym i zmrożonym jestestwie zaporę, ruszyłam w kierunku szpitala, bynajmniej nie w celach leczniczych. Inspektor przecież był tu częstym gościem. Zarówno by leczyć własną cukrzycę czy niedomagające serce, ale i w odwiedzinach u ofiar wypadków.
- Wallander pojechał do szpitala. Choć był tu już wiele razy, wciąż trudno mu było połapać się w tym nowo zbudowanym kompleksie budynków. (Psy z Rygi, s. 21).
W Piątej kobiecie komisarz odwiedza pracującą w tym szpitalu kuzynkę Svenberga.
Literka „E” na mojej mapie i strzałeczka obok niej wskazywały, iż na tej samej ulicy co szpital, znajduje się też komenda policji, w której służył Wallander. Strzałka sugerowała jednak, że odległość do pokonania nie będzie bułką z masłem. Po raz kolejny zwyciężyłam więc upartą zaporę leniwca i ruszyłam w górę Kristianstadsvagen. Pod numerem 51 ujrzałam w końcu przeszklony budynek policji.
- Potem pojechał z powrotem do Ystad. Za pięć ósma wchodził przez te same szklane drzwi, które zamknął za sobą dwie godziny temu. Ebba skinęła mu na powitanie. (Morderca bez twarzy, s. 45).
Oglądając się nerwowo za siebie, niczym zawodowy paparazzi, popstrykałam zdjęcia i uciekłam przed czujnym okiem ystadzkiego wymiaru sprawiedliwości.
Wróciłam do centrum, po drodze zahaczając o najstarszy klasztor, jaki pozostał w Szwecji, zbudowany w 1267 roku, ochrzczony imieniem Św. Franciszka.
Dzisiaj mieści się w nim muzeum. W Wiolonczelistce budowla ta została wykorzystana jako prawosławny kościół rosyjski. Z kolei w filmie Zapora na ulicy Klostergatan, przy której stoi klasztor, znajdowało się mieszkanie Tynnesa Falka, hakera, później zamordowanego i znalezionego przy nieszczęsnym, niefotografowalnym bankomacie na Stortorget.
Nieopodal, zamknięta na cztery spusty o tej porze roku, stoi kawiarnia Bäckahästen. W Zaporrze BBC Wallander spotyka się tu z Ellą, poznaną przez portal randkowy. Jak się później okazuje, kobieta ma wobec policjanta nieco inne, niż matrymonialne, plany.
Powłócząc nogami, przemaszerowałam przez Stora Östergatan, uroczą uliczkę, pełną sklepików, przy której pyszni się Pilgränd. Jest to szesnastowieczny dom z jednym z najlepiej zachowanych w Ystad murów pruskich. W szwedzkim filmie Zemsta Wester, kontrowersyjny polityk, został zamordowany w tym domu, mimo dwudziestoczterogodzinnego dozoru policyjnego.
Pasaż Östergatan kończy się zadrzewionym skwerem Österportstorg. Został on wykorzystany w filmie Bracia, a także Mrok, gdzie okazuje się, że wszystkie ofiary łączy coś ze szkołą Österport. Zarówno w rzeczywistości, jak i w powieściach, uczniowie i policjanci często wpadają na hot doga czy hamburgera na Österportstorg. A Wallander nie jest wcale żadnym wyjątkiem w tej kwestii.
Kobieta, która się uśmiechała
Uśmiechała, podskakiwała i nie zważając na oglądających się za nią i pukających znacząco w czoła przechodniów, celebrowała osiągnięcie głównego celu swej kryminalnej pielgrzymki, czyli Mariagatan 10. To ja przed domem Kurta Wallandera.
- Mieszkał na Mariagatan, w centrum Ystad, fasada domu naprzeciwko była szara i popękana. ( Morderca bez twarzy, s.12).
- O świcie po kolejnej nieprzespanej przez Wallandera nocy, wicher ostatecznie ucichł. Nocne godziny spędził przy oknie w kuchni, wyglądając na zewnątrz. Wisząca latarnia uliczna szarpała się w porywach wiatru jak pojmane zwierzę. ( Mężczyzna, który się uśmiechał, s. 249).
W blasku tej latarni Wallander rozmyślał do rana nad niejedną kryminalną zagadką. Pod oknem stał jego niebieski peugeot, a z wnętrza sączyła się muzyka operowa.
Końcówka gatan oznacza ulicę lub drogę, więc Mariagatan to nic innego jak ulica Marii.
Ciekawostką jest, że pierwsze trzynaście filmów o Wallanderze z Kristerem Henrikssonem w roli głównej były kręcone na Mariagatan, jednak z powodów technicznych jako fasadę domu komisarza użyto budynku po drugiej stronie ulicy pod numerem 11C.
Wnętrza mieszkania Wallandera zostały zbudowane w Ystad Studios, rozległym kompleksie ceglanych budynków, położonych na obrzeżach miasta. W zimową sobotę mogłam oczywiście wszystko obejrzeć jedynie z zewnątrz. A już miałam nadzieję, że spotkam chociaż Kennetha Branagh i zażądam autografu od filmowego komisarza!
Wracając, zajrzałam jeszcze do King's Head, pubu niedaleko Mariagatan, w którym w filmie Fotograf główny podejrzany, Robert Thuresson, wdał się w bójkę z próbującym go zaaresztować policjantem, Stefanem Lindmanem. Wielbiciele Wallandera mogą w King's Headzie zasmakować ulubionej whisky komisarza. Że ja nie przepadam za tym mysim trunkiem, bez żalu ruszyłam w dół Jennygatan, mijając po drodze Hejdegatan. Do domu przy tej ulicy wprowadziła się w szwedzkim filmieTajemnica Linda, córka Wallandera, po zerwaniu ze Stefanem Lindmanem.
Ostatnim punktem na mapce okazał się budynek basenu miejskiego, którego hol wejściowy wykorzystany został przez BBC jako recepcja komendy policji.
Z żalem odjeżdżałam z Ystad. I w sumie cieszę się, że z nieba lało, wiało i siekło. Prawdziwa, mroczna skandynawska pogoda zaprezentowała mi się w swej pełnej, kryminalnej krasie. A Kurt Wallander będzie w mej wyobraźni stąpał już zupełnie realnymi i oswojonymi ścieżkami.
Malmö
Zanim osiadł na stałe w Ystad, swoją policyjną karierę Kurt Wallander rozpoczynał w Malmö. W takim razie ja kontynuowałam swoją karierę tropiciela Mankellowskich śladów, przenosząc się do tego trzeciego co do wielkości szwedzkiego miasteczka.
- Wstąpił na dworzec. Wiele się zmieniło od czasu, gdy patrolował to miejsce. Ale kamienna posadzka jest ta sama. Taki sam jest też zgrzyt zderzaków wagonów i hamujących lokomotyw. (Morderca bez twarzy, s. 149).
Ja też wpadłam na dworzec w Malmö i zachwyciłam się czymś w Polsce zupełnie niespotykanym. Jak tu pachnie! Kwiatkami!, węszyłam po peronie i nie mogłam wyjść z podziwu. Stary dworzec połączono z nową częścią imponującym, przeszklonym dachem, tworząc perełkę architektury.
Z dworca wychodzi się wprost na hotel Savoy, w którym niejednokrotnie gościł komisarz.
- Wallander zaparkował przed Savoyem w Malmö trzy minuty przed wpół do dziewiątej.Jechał z Ystad zdecydowanie za szybko. Zbyt długo się zastanawiał, co na siebie włożyć. (Zapora, s. 373).
Zwiedzanie centrum nie zajęło mi wiele czasu. Wybrukowane uliczki, usłane kolorowymi kamieniczkami, tworzą pełen uroku, przytulny, mimo szalejącej mieszanki deszczu z wiatrem, klimat. Nieopodal w parku stoi monumentalny zamek, a kilka kroków dalej opera – do której czasem zaglądał komisarz.
Widziałam też następców Wallandera! Zupełnie żywych, całkowicie realnych i z pewnością na służbie! Jedni nawet cwałowali w pogoni za przestępcami na koniach. Na to by się chyba komisarz nie zdobył.
Dzień zakończyłam w porcie, wypatrując promów, którymi Wallander przeprawiał się czasem do Kopenhagi, zanim jeszcze wybudowano most Öresund. Tam pewnie też wybierał się do opery.
Kurt Wallander może już odetchnąć z ulgą. Zakończyłam moje śledztwo. Wytropiłam ślady. Odtrąbiłam sukces. Osobiście poznając jego ystadzkie kąty, ukoiłam nieco swój smutek z tego powodu, że więcej nie spotkam już jednego z moich ulubionych bohaterów na kartach powieści. Drżyjcie jednak literaccy komisarze tego świata! Nie wiadomo, któremu z was będę teraz deptać po piętach!
Marta Matyszczak
Relacja pierwotnie ukazała się na portalu Zbrodnia w Bibliotece.