29. lipca na półki księgarń trafi powieść "Psychoterapeutka". To thriller norweskiej psycholożki Helene Flood. Zachęcamy do lektury.
Wciągnęła cię „Pacjentka”?
Musisz przeczytać „Psychoterapeutkę”!
Wie wszystko o uczuciach swoich pacjentów. Więc dlaczego pozwala się oszukiwać własnym emocjom?
Sara prowadzi praktykę psychoterapeutyczną dla trudnej młodzieży w starym odziedziczonym domu, który od lat odnawia jej mąż Sigurd. Pewnego ranka mężczyzna zostawia jej wiadomość, że wyjechał na weekend z kolegami i jest już na miejscu. Kilka godzin później do Sary dzwonią przyjaciele męża: Sigurd się nie pojawił i nie odbiera telefonu.
Początkowy gniew Sary na męża z upływem czasu przeradza się w strach. Kobieta zaczyna czuć się obserwowana, przedmioty wokół niej znikają i znów się pojawiają, a dom przestaje być bezpiecznym miejscem. Gdy wychodzi na jaw straszna prawda o zniknięciu Sigurda, Sara zaczyna wątpić w swoje zdrowie psychiczne.
Helene Flood, norweska psycholożka specjalizująca się w zagadnieniach wstydu, przemocy i poczucia winy, napisała przejmujący thriller o destrukcyjnych emocjach w związku i wpływie rodzinnego dziedzictwa na wybory, jakich dokonujemy jako dorośli ludzie. Książka natychmiast stała się bestsellerem w Norwegii i została sprzedana do dwudziestu sześciu krajów. (mat. wyd.)
FRAGMENT POWIEŚCI:
– Halo – zgłaszam się z pytaniem w głosie, jakbym nie wiedziała, kto dzwoni.
– Halo, Saro, z tej strony Jan Erik – odpowiada.
Jego głos jest dziwnie niepewny, trochę żartobliwy, falujący jak wagon, w którym siedzę, tłumię westchnienie, a więc już są pijani, czyżby jeszcze bardziej niż zwykle popadli w dziecinadę i robią sobie telefoniczne kawały?
– Tak – odpowiadam dość ostro, jakbym mówiła dobrze, przejdź do rzeczy.
– Ja, to znaczy my z Thomasem chcielibyśmy wiedzieć, czy miałaś jakieś wieści od Sigurda?
– W jakim sensie – pytam.
Pociąg coraz bardziej wspina się teraz pod górę, wkrótce będziemy w Berg, jeszcze tylko dwie stacje. Domy przypominają elementy makiety, czarne klocki z prostokątami światła, sprawiają wrażenie nieprawdziwych, nie mogę uwierzyć, że mieszkają w nich ludzie.
– Nie, my tylko… Ciekawi jesteśmy, czy…
Odchrząkuje, a ja myślę sobie, że nawet jak na niego, to wyjątkowo pokręcone.
– Co dokładnie chcecie wiedzieć, Janie Eriku?
– No nic. Kiedy przyjedzie.
– Kiedy przyjedzie?
W skroniach mi pulsuje, najpierw Trygve, potem spinning, a teraz Jan Erik. Jedyne, czego pragnę, to prysznic, kieliszek białego wina i moja ulubiona sałatka z kurczakiem.
– Tak. Mam na myśli, że mówił, że będzie tutaj około piątej, a teraz jest już po siódmej, no i my tylko, wiesz, nie możemy go złapać, więc, ha-ha, no cóż, nie wiedzieliśmy, pomyśleliśmy, że może ty z nim gadałaś? Znaczy coś wiesz? Albo że nie wiem. Może do ciebie dzwonił.
W tle za nim słychać jakieś mamrotanie, to głos Thomasa. Prostuję się na siedzeniu.
– E tam, na pewno nic się nie stało – mówi w końcu Jan Erik, nieco piskliwym głosem, takie mam wrażenie. – Chcieliśmy tylko zapytać.
Thomas ma więcej rozsądku niż Jan Erik, nie wiem, czy lubię Thomasa, ale na pewno wolę go od Jana Erika.
– Posłuchaj no – mówię jak najciszej, żeby nie usłyszeli mnie pozostali pasażerowie metra, ale oczywiście dostatecznie głośno, żeby jednak to do nich dotarło – Sigurd dzwonił do mnie około wpół do dziesiątej rano i powiedział, że jesteście już na miejscu. Od tamtej pory z nim nie rozmawiałam.