Bardzo lubię czytać książki, których akcja rozgrywa się w znanej mi scenerii. Po wakacjach spędzonych w Chałupach z chęcią więc sięgnęłam po debiutancką powieść Piotra Mularczyka – Tomasz Ford. Bez powrotu, która osadzona jest właśnie w tej helskiej wsi, pobliskich miejscowościach i samym Trójmieście.
Tomasz Ford to prywatny detektyw – zwykły facet o średnich zdolnościach i nijakim wyglądzie. Wynajmuje mieszkanie u rodziny Lubeckich w Chałupach i żyje z tropienia niewiernych żon. Niestety pechowo wplątuje się w niebezpieczną grę z Andriejem Bohunem. Ten ostatni właśnie kończy odsiadkę w więzieniu, do którego wsadził go Ford. Przestępca tylko czeka, by móc się zemścić na detektywie. W porachunki między mężczyznami wplątana zostanie siostra Tomasza – Agnieszka, a także młoda policjantka, córka Lubeckich – Iga. Co z tego wyniknie? Sprawdźcie sami.
Trzeba mieć odwagę, żeby zadebiutować tak wcześnie, jak zrobił to osiemnastoletni Piotr Mularczyk. Niestety w tym przypadku wiara we własne możliwości okazała się zgubna. Autora od biedy chroni jeszcze licentia poetica. Ja mam jednak pytanie do wydawców, redaktorów, korektorów – czy ktoś w ogóle pofatygował się i przeczytał powieść Mularczyka przed daniem jej do druku? Błędy stylistyczne, powtórzenia czy brak chronologii – aż się prosi, żeby to wszystko naprostować. To samo tyczy się graficznego oddzielenia wątków, którego tu pożałowano. Czytelnik gubi się więc w galimatiasie, którego łatwo można było uniknąć. Wydawca po prostu nie zadbał o swojego autora.
Za drewniane, nieprawdopodobne wręcz dialogi odpowiada już niestety sam pisarz. Tu znowu wychodzi młody wiek autora. No bo kiedy morderca w więzieniu roztacza przed innymi osadzonymi wizje, jak to zabił kogoś, bo ten upokorzył go przed całą szkołą, brzmi to po prostu śmiesznie. Tak samo jak przyznanie się dwudziestopięcioletniej policjantki kryminalnej, że „kiedyś już próbowała whisky”. Bohaterowie też pozostawiają wiele do życzenia. Są zwyczajnie niewiarygodni psychologicznie.
Z pewnością dużym atutem pierwszej części przygód Tomasza Forda (podobno mają być też następne) jest szybka, dynamiczna akcja. Autor ma bogatą wyobraźnię i potrafi sprawić, że „się dzieje”. Na nudę nie można więc narzekać.
Zanim Piotr Mularczyk, któremu jak najbardziej kibicuję w pisarskiej karierze, zabierze się za kontynuację swojego pierwszego kryminału, z całego serca radziłabym mu na chwilę zwolnić. Podszkolić się warsztatowo chociażby przez czytanie. Od bardziej doświadczonych „kolegów po fachu” można się naprawdę wiele nauczyć. A wtedy ciężka praca, wysiłek i wyobraźnia, włożone w napisanie powieści nie pójdą na marne.
Piotr Mularczyk
Tomasz Ford. Bez powrotu
Novae Res
Gdynia, 2012
221 s.