Pełne seksu, nadmiernej przemocy, komiksowych chwytów rodem z filmów Tarantino dotychczasowe powieści Gai Grzegorzewskiej to, w porównaniu do Grobu, bajki na dobranoc dla grzecznych dzieci. Najnowsza książka najciekawszej polskiej Autorki kryminałów ostatnich lat przenosi nas w mroczne zakątki Krakowa, który, jak w piosence Myslovitz, „...jeszcze nigdy tak jak dziś/Nie miał w sobie takiej siły” i mocy przykuwania uwagi czytelnika do ostatniej strony.
Grzegorzewska nie ukrywa swoich inspiracji. Czerpie garściami z klasyki gatunku – Agathy Christie czy Raymonda Chandlera – w końcu Julia Dobrowolska, główna bohaterka kryminalnej serii, to taki Philipe Marlowe w spódnicy (markowej i drogiej). Jednak w Grobie przede wszystkim odbijają się skandynawskie fascynacje Autorki. Może stolica Małopolski to nie Sztokholm, jednak swoje ponure zakamarki ma, a Grzegorzewska jest doskonałą przewodniczką po ciemnych stronach krakowskiej duszy.
Prywatna detektywka, Julia Dobrowolska, spacerując po cmentarzu Rakowickim, przez nieuwagę wpada do świeżo wykopanego grobu. Z tej niewygodnej acz strategicznej pozycji podsłuchuje rozmowę, która naprowadza ją na aferę nekrofilską. Sprawą zajmuje się inspektor Aaron Goldenthal, nieustępliwy gliniarz, a zarazem były kochanek Julii. Tymczasem Dobrowolska przyjmuje zlecenie od miejscowego mafioza, Waldemara Lindera – ma przyjrzeć się rzekomemu samobójstwu córki gangstera, Marleny. Obie sprawy zaczynają mieć ze sobą coraz więcej wspólnego, a Julia, jak to Julia, wpada w tarapaty.
Posępność w Grobie wyziera z każdego zaułka. Ponura jest pogoda, bo tylko leje, wieje bądź sypie śniegiem. Mroczny jest Kraków ze swoimi brudnymi blokowiskami, menelami przesiadującymi na ławeczkach, biedą, patologią i ohydą. Posępna jest też dusza Julii Dobrowolskiej. Aaron poślubił inną, a ona sama nagle dorosła. Dojrzała. I ujrzała siebie samą, taką, jaka jest naprawdę. A widok ten nie spodobał jej się ani trochę.
Choć Grób został wydany już w zeszłym roku, w moje ręce wpadł dopiero teraz. Do tego czasu zdążyłam sporo się nasłuchać na jego temat. Zasiadłam więc do lektury, przekonana, że zostanę zszokowana nekrofilskim wątkiem, tymczasem nie ta dewiacja wydała mi się tu najbardziej wstrząsająca. To co naprawdę przypiera do ściany, to przeszłość Julii – Grzegorzewska wyjawia tajemnicę blizny szpecącej twarz detektywki – i jest to tragedia, która wiele wyjaśnia, elementy układanki zaczynają wskakiwać na swoje miejsce. Zdradzę tylko tyle, że sekret ma związek z postacią pojawiającą się w powieści Grzegorzewskiej po raz pierwszy – z Profesorem, który, jak zapowiada Autorka, ma grać główne skrzypce w kolejnej książce krakowskiej pisarki.
Jeszcze raz wspominając piosenkę Myslovitz, można by się zastanowić nad powodem, dla którego Grób tak dobrze się czyta - „Może to ten deszcz/Może przez tą mgłę/Może to mój nastrój” - nie, to po prostu świetnie napisany, klimatyczny kryminał zdolnej Autorki. Polecam wszystkim, a sama czekam na więcej.
Gaja Grzegorzewska
Grób
EMG
Kraków, 2012
324 s.