Ostatnie dziecko to wznowienie powieści Sebastiana Fitzka, która w Polsce została pierwotnie opublikowana w 2008 roku pod tytułem Śmierć ma 143 cm wzrostu. Teraz mamy więc nowe wydawnictwo, nową, zdecydowanie bardziej klimatyczną okładkę, nowe opracowanie redaktorskie, a w środku tego samego, jak zwykle trzymającego czytelnika w napięciu do ostatniej strony, Sebastiana Fitzka, niemieckiego mistrza thrillerów.
Berliński adwokat Robert Stern dostaje nietypowe zlecenie. W dość dramatycznych okolicznościach zgłasza się do niego dziesięcioletni, śmiertelnie chory Simon, który twierdzi, że jest mordercą. A swoje ofiary zabijał jakieś piętnaście lat temu, grubo przed swoim urodzeniem.
Stern początkowo jest przekonany, że ma do czynienia z jakimś niesmacznym żartem. Kiedy jednak we wskazanym przez Simona miejscu znajduje zwłoki, zaczyna się wahać. Lecz do zajęcia się sprawą dziecka – zabójcy ostatecznie przekonuje go tajemniczy głos. Głos kogoś, kto nagrał na kasecie wiadomość dla adwokata. Jest na niej obraz synka Sterna, który zmarł dziesięć lat temu w drugim dniu życia, oraz filmik przedstawiający kilkuletniego chłopca, w pewien sposób przypominającego małego Feliksa. Głos nakazuje Sternowi przyjąć sprawę Simona i dowiedzieć się, kto tak naprawdę zabijał przed laty. A wtedy Robert być może otrzyma odpowiedź na pytanie, co stało się z jego synem.
Czy chłopczyk rzeczywiście umarł? Czy to Simon zabijał, mimo że nie było go jeszcze na świecie? Czy możliwa jest reinkarnacja? Wątpliwości mnożą się na potęgę. Akcja gna w zawrotnym tempie, co rusz zwracając w nieoczekiwanym kierunku. W śmiertelnie niebezpieczną grę zostaje wciągnięty tak Robert Stern, jak i zafascynowany czytelnik, który koniecznie chce się przekonać, jak ta opowieść się kończy.
Sebastian Fitzek wie, jak stopniować napięcie. Pisze krótkimi zdaniami, tekst dzieli na niewielkie rozdziały, zachowuje dynamizm. Jego twórczość to takie kryminalne staccato. W tym rozpędzonym rollercoasterze nie ma chwili na przestój czy nudę. Natłok wydarzeń czasami może się wydawać zbyt duży, także dla głównego bohatera, który coraz bardziej zaczyna się gubić w fabularnej plątaninie, w jakiej osadził go autor.
Tematyka powieści jest z tych o ciężkim kalibrze, chwilami dość szokująca (pedofilia, handel dziećmi). Choć początek książki (kwestia reinkarnacji) mógłby sugerować, że jest to opowieść z gatunku mistycznych, na szczęście zmierzając ku końcowi, autor porzuca wszelką abstrakcję, udowadniając, że jego pole działania to mocne thrillery psychologiczne.
Mam też dobrą wiadomość dla wielbicieli X Muzy. Na podstawie Ostatniego dziecka w 2012 roku został nakręcony film The Child, można więc sprawdzić, jak w porównaniu do książkowego pierwowzoru wypadła adaptacja.
Na koniec chciałam jeszcze raz przestrzec wszystkich czytelników o słabszych nerwach. Ostatnie dziecko to powieść pod wysokim napięciem! Czytacie ją więc na własną odpowiedzialność.
Sebastian Fitzek
Ostatnie dziecko
przeł. Tomasz Bereziński
Wydawnictwo Amber
Warszawa, 2017
331 s.