Londyński dziennikarz James Craig zadebiutował dwa lata temu powieścią Londyn we krwi i od tej pory idzie jak burza. Napisał już pięć tomów z inspektorem Johnem Carlylem w roli głównej, a do Polski trafiła właśnie pierwsza część cyklu.
W drogim londyńskim hotelu zostają znalezione zwłoki pewnego mężczyzny. Wkrótce potem policja trafia na kolejne ciało porzucone na parkingu. Szybko okazuje się, że ofiary łączy jedno – przynależność do Klubu Merrion. To zgrupowanie studentów Cambridge, rozpuszczonych, nadzianych chłopaków, którzy zabawiali się, demolując otoczenie i znęcając się nad każdym, kto im podpadł.
Sprawą zajmuje się inspektor John Carlyle i jego podwładny, Joe Szyszkowski. Staje się dla nich jasne, że zagrożone jest życie innych byłych członków Klubu Merrion, braci Edgara i Xaviera Carltonów. To młodzi politycy, którzy prą do władzy z siłą tarana i już wkrótce jeden z nich ma zostać premierem Wielkiej Brytanii. Mimo niebezpieczeństwa Carltonowie wcale nie zamierzają Carlyle'owi pomagać w śledztwie.
Inspektor nie ma zamiaru się jednak poddawać i grzebie w przeszłości bliźniaków, aż dochodzi do zatrważającej prawdy. Jej wyjście na jaw z pewnością zrujnowałoby karierę polityczną Carltonów, a do tego żaden z nich nie planuje dopuścić. Dodatkowo w dochodzeniu przeszkadza Carlyle'owi jego własna szefowa, Carole Simpson, która przedkłada wspinanie się po szczeblach policyjnej hierarchii nad prawdę i sprawiedliwość. Czy Carlyle'owi uda się przezwyciężyć przeszkody i doprowadzić sprawę do końca, musicie już sprawdzić sami. Ja mogę tylko obiecać, że zakończenie będzie zaskakujące.
Craig z precyzją odmalował w swoim powieściowym debiucie obraz współczesnego Londynu – miasta wielokulturowego, poskładanego z przedstawicieli wszelkich narodowości. Nawet podwładny Carlyle'a, Joe Szyszkowski, ma polskie pochodzenie, a jego żona jest Hinduską. Taki kulturowy tygiel jest fascynujący, ale i wybuchowy.
Autor bez sentymentów pokazał też mechanizm działania władzy, siłę wpływów i koneksji oraz bezsilność zwykłego człowieka wobec wszechmocy elit rządzących. Momentami niemoc inspektora Carlyle'a jest wręcz irytująca. No bo jak to? Mógłby coś zrobić, ale woli pozostać biernym. Ma dowód w garści, ale z niego nie korzysta. To przecież nie przystoi powieściowemu detektywowi! Ale może Carlyle jest bardziej rzeczywisty niż nam się wydaje? Może tak wygląda policyjna codzienność? Pełna kompromisów, rezygnacji i odpuszczenia. Niezbyt to atrakcyjna wizja, ale prawdziwa.
Fabuła Londynu we krwi toczy się dwutorowo. Z jednej strony obserwujemy współcześnie prowadzone śledztwo, z drugiej zaś poznajemy kawał brytyjskiej historii. Dowiadujemy się, jak w latach 80. Carlyle zaczynał swoją karierę w policji. Oglądamy londyńskie ulice pełne demonstrantów, krwawe zamieszki spowodowane niezadowoleniem wypływającym z rządów silnej ręki Margaret Thatcher. A ponad dwadzieścia lat później ze względu na szalejący kryzys finansowy wcale nie jest lepiej. I znów mroczny to obraz, ale prawdziwy.
Książkę czyta się szybko, choć niektóre sceny śmieszą swym nieprawdopodobieństwem (jak chociażby jedna z ostatnich, w której dwóch bohaterów wypada przez okno, w trakcie lotu z trzydziestu metrów w dół jeden drugiego morduje, po czym lądują razem w basenie, a ów mordujący wychodzi z tego bez najmniejszego zadraśnięcia). Zmniejszenie liczby dosadnych scen gejowskich gwałtów również wyszłoby powieści na dobre.
Sama postać inspektora Cyrlale'a jest niezwykle ciekawa. To bohater złamany. Bo z jednej strony chce być dobrym gliną, ale z drugiej, nie potrafi zaakceptować zasad zespołowej gry, kieruje się własnym sumieniem, pakując się tylko w tarapaty. Z biegiem lat wcale nie nabiera mądrości życiowej, a jego przełożeni najchętniej widzieliby go już na emeryturze. Ich jednak niedoczekanie, bo James Craig pisze kolejne już powieści, w których Carlyle wkracza do akcji. Jest więc na co czekać.
James Craig
Londyn we krwi
przeł. Janusz Ochab
Akurat
Warszawa, 2013
333 s.