Rzadko tak się zdarza, że po przeczytaniu jakiejś książki nie mam ochoty sięgać po następną, ponieważ trudno jest mi się pożegnać z literackim światem, w którym żyłam przez kilka wieczorów. Taką magię nad czytelnikami potrafi roztoczyć niewielu autorów. Jednym z nich jest norweski pisarz, Frode Granhus. Jego Sztorm jeszcze długo będzie hulał w mojej pamięci.
U wybrzeży fiordu na wysepce należącej do archipelagu Lofotów po silnej ulewie zostaje znaleziony szkielet dziecka. Pochodzi on z połowy zeszłego wieku. Śledczy podejrzewają, że doszło do morderstwa. Jednocześnie nieopodal miał miejsce wypadek. Mężczyzna został poważnie poparzony z powodu wybuchu kosiarki do trawy. Okazuje się, że oba wydarzenia mogą mieć ze sobą coś wspólnego.
Sprawą ma się zająć Berger Falch, odliczający już dni do emerytury policjant. Jednak z jakichś przyczyn niespecjalnie angażuje się w dochodzenie. Twierdzi, że nie pamięta tamtych odległych zdarzeń, choć sam był wtedy w wieku chłopca, który zginął, i mieszkał niemal po sąsiedzku. Falch znika gdzieś na całe dnie. Dręczy go jakaś głęboko skrywana tajemnica.
Z pomocą przyjeżdża inny policjant, Rino Carlsen. Mężczyzna nie zna tutejszych mieszkańców ani miasteczka, wszystko musi poznawać od podstaw. Jednak dzięki temu, że pochodzi spoza tych odciętych od reszty świata rejonów, może mieć na sprawę świeże spojrzenie. Wypytuje ludność o dawne historie i krok po kroku dochodzi do przerażających wniosków. Jeżeli w porę nie rozwiąże tej skomplikowanej sprawy, morderca może znów uderzyć.
Już sama lokalizacja tej historii sprawia, że atmosfera ciągłego zagrożenia i narastającego napięcia intensyfikuje się z każdą przewróconą kartką. Nieokiełznana i piękna w swej brutalności przyroda, surowe krajobrazy Lofotów, zamknięta przestrzeń, tytułowy sztorm, wichry i ulewy dają doskonałe tło dla nieźle zaplątanej przez autora fabuły. Tutaj nikt nie jest tym, kim z początku zdawał się być. Granhus wodzi czytelnika za nos, każąc mu co rusz zmieniać pogląd na sprawę.
Przedstawione postacie są pełnokrwiste, niemal każdy z bohaterów ma coś na sumieniu. Autor żongluje wyrzutami sumienia, poczuciem winy i koniecznością odpokutowania za swoje grzechy. Opisuje niewielką społeczność, gdzie każdy zna każdego, ale tak naprawdę nie wie o drugiej osobie nic.
Tekst jest podzielony na krótkie, czasami jednostronicowe rozdziały. Styl jest lakoniczny, nieraz poetycki. Z wielką przyjemnością czyta się tę przerażającą i smutną w gruncie rzeczy opowieść.
Dotychczas ukazały się w Polsce dwa tytuły autorstwa norweskiego pisarza – Sztorm i wcześniejszy Wir. Dobra wiadomość jest taka, że na przetłumaczenie czekają jeszcze dwa kolejne tomy przygód Rino Carlsena. Czekam z ogromną niecierpliwością!
Frode Granhus
Sztorm
przeł. Katarzyna Tunkiel
Świat Książki
Warszawa, 2016
315 s.