Tal to już trzeci tom sosnowieckich kronik, które wyszły spod pióra profesora Zbigniewa Białasa. Tym razem autor przenosi nas w lata trzydzieste i opisuje sprawę „truciciela z ulicy Rybnej”, jak nazwano Pawła Grzeszolskiego, chemika, który został oskarżony o to, że otruł talem swoją żonę i dzieci. Książka Białasa nie jest jednak reportażem, tylko próbą fabularnego ujęcia tematu, który do czerwoności rozgrzewał wówczas ulice Zagłębia. Nie znajdziemy w Talu odpowiedzi na pytanie, kto zabił. Bo też nie o tym jest ta powieść.
Historia, szczególnie na poziomie lokalnym, jest powszechnie znana. Można zajrzeć do archiwów gazet (co też uczynił Zbigniew Białas podczas pracy nad powieścią) i poznać detale. Nazwiska, adresy, fakty, plotki. Z tej też przyczyny autor nie zmienił danych osobowych przedstawionych postaci, bo i po co?
A było tak. Paweł Grzeszolski, szanowany w mieście chemik, miał żonę i dwoje dzieci. Najpierw zmarła żona, lekarze sądzili, iż na serce. Od razu po jej śmierci do domu na Rybnej wprosiła się siostra nieboszczki, Genia Kuczalska. Kobieta umyśliła sobie, że usidli Grzeszolskiego, dzięki czemu wejdzie w posiadanie jego majątku. Zapomniała niestety przy tym, że wciąż nie ma rozwodu z własnym mężem, który od niej uciekł. I, czytając Tal, trudno się chłopu dziwić. Mąciła, ile mogła, ale Grzeszoslki się opierał. Dużą zasługę w tym jego opieraniu się miała zapoznana przez niego dwadzieścia lat młodsza Pelagia Staciwińska. Tej zniewagi Genia znieść nie potrafiła.
Wkrótce potem jedno po drugim zmarli Jerzy i Lucyna, dzieci Grzeszolskiego. Mieli identyczne objawy, które mogły wskazywać na zatrucie. Jednak żaden z lekarzy nie miał stuprocentowej pewności, co im tak naprawdę dolega. Były za to podejrzenia. Szczególnie, że podobne symptomy wystąpiły też u Cabajówny, służącej Grzeszolskich. Ta ostatecznie wylądowała w szpitalu i przeżyła.
Sosnowiczanie, w odróżnieniu od lekarzy i policji, która koniec końców zainteresowała się wreszcie sprawą Grzeszolskiego, nie mieli wątpliwości. Oni już wiedzieli, że chemik jest mordercą. Złe języki niosły plotkę od domu do domu, siejąc nienawiść i trując skuteczniej niż tal, który to wreszcie wykryto w ciałach dzieci. Kto podłożył truciznę? Do tej pory nie wiadomo. Aspektów sprawy jest mnóstwo. Jednoznacznych odpowiedzi brak.
Na ulicy Rybnej, pod numerem trzecim,
Zabił pan Grzeszolski żonę z dwójką dzieci...
(Zbigniew Białas, Tal, s. 5)
Tak podśpiewywała ulica Sosnowca, prowadząc zbiorową nagonkę na człowieka, który może i był podejrzany, ale w świetle prawa niewinny, ponieważ nigdy nie udowodniono mu winy. I też Białas nie feruje wyroków. Czy Grzeszolską i bliźniaki otruł ojciec? Są ku temu przesłanki. A może zrobiła to ich zawistna ciotka, która nie mogła pogodzić się z odrzuceniem? To też możliwe. Jeżeli już autor jakiś wyrok wydaje, winną jest sosnowiecka tłuszcza, która doprowadziła Grzeszolskiego do tragedii.
Trzecia część sosnowieckich kronik Białasa niewiele ma wspólnego z dwiema poprzednimi. Tylko uważny czytelnik zauważy tu i ówdzie wspomnienie występujących w Korzeńcu czy Pudrze i pyle postaci, a i to bez podawania nazwisk. Nie jest też już tak wesoło, bo i nie ma się z czego śmiać. Białas pisze z charakterystyczną sobie swadą. Widać, że książka dopracowana jest do ostatniego przecinka. Tal to literacki majstersztyk.
Autor stosuje też ciekawy zabieg, dzięki któremu łatwo mu przykuć uwagę czytelnika do wskazanych fragmentów tekstu. Te pisane w czasie teraźniejszym, dają nam sygnał, że dzieje się coś istotnego, trzeba skupić uwagę. A potem w tym samym akapicie akcja dalej leci w czasie przeszłym.
Inne miasta powinny poskręcać się z zazdrości, że to nie one, tylko Sosnowiec, zyskały sobie takiego piewcę swych dziejów. To dzięki Białasowi do Zagłębia przyjeżdżają turyści, wypatrując kafelków z napisem: "A. Korzeniec. Sosnowice" i podążają tropem książek profesora. Gdyby ktoś przeszedł się po raz pierwszy ulicami stolicy Zagłębia, w życiu nie przyszłoby mu do głowy, że za tymi obdrapanymi, zaśniedziałymi murami mogą się kryć tak sensacyjne historie. Zbigniew Białas je wyszukuje. A potem podaje nam na talerzu pełnym literackich smakowitości. Bierzcie więc i czytajcie. Bo grzech nie.
Zbigniew Białas
Tal
Wydawnictwo MG
Warszawa, 2015
299 s.