Para dziennikarzy śledczych i korespondentów wojennych opisuje proces zawłaszczania sfery państwowej w Rosji przez Władimira Putina i stojących za nim oficerów służb specjalnych. Już sama mina spoglądającego z okładki książki prezydenta Federacji nie pozostawia złudzeń. Uwieczniony na niej Putin, niczym Ludwik XIV, zdaje się cedzić słowa: „państwo to ja”.
Autorski tandem dokonał rzeczy niezwykle odważnej i cennej. Po pierwsze, w kraju, w którym mordy polityczne dokonywane również na dziennikarzach są na porządku dziennym, pisanie krytycznie o służbach wymaga zahartowanej psychiki. Po wtóre, zdobycie obszernego materiału faktograficznego o, bądź co bądź, tajnych organach państwa jest budzącym szacunek wyczynem.
Książka najpierw ukazała się w USA, a dopiero potem ponownie przetłumaczoną z angielskiego na rosyjski wydano ją w Rosji. Wszystko z obawy o jej społeczny odbiór – w 2010 roku pogrążony w letargu naród rosyjski nie wydawał się zainteresowany czytaniem o politycznej kuchni i zakulisowych działaniach tajnych służb. Wbrew obawom książka sprzedała się znakomicie i doczekała się dodruków.
Autorzy chronologicznie przybliżają drogę, którą Władimir Putin przebył od placówki KGB w enerdowskim Dreźnie, aż po komnat Kremla. W wyniku dziennikarskiego śledztwa Sołdatow i Borogan stworzyli wnikliwą analizę procesu stopniowego, lecz bezceremonialnego przejmowania władzy w państwie przez ludzi tajnych służb, zwanych siłowikami. Wśród nich na czoło peletonu wysforowali się oficerowie Federalnej Służby Bezpieczeństwa – FSB.
Po upadku ZSRR Rosja czasów Borysa Jelcyna rozdzieliła szerokie kompetencje okrytego mroczną sławą KGB między nowe, znacznie mniejsze agencje państwowe. Powstały między innymi: Federalna Służba Kontrwywiadu - FSK, przemianowana potem na FSB, odpowiadająca za wywiad zagraniczny - SWR, prowadząca wywiad radioelektroniczny - FAPSI oraz ochraniająca najważniejsze osoby w państwie - FSO.
Taki stan trwał do 1999 roku. Od kiedy do głosu doszedł Władimir Putin nastąpiła tendencja odwrotna. Wszystkie kompetencje przejęło FSB, które upodobniło się do swojej poprzedniczki, nieboszczki KGB. Sytuacja jest o tyle gorsza, że w ZSRR partia kontrolowała KGB, a obecne FSB staje się coraz bardziej bezkarne i wszechmocne. Swoistym ewenementem jest tworzenie przez nią struktury placówek i rezydentur poza granicami Federacji Rosyjskiej, charakterystycznych dla wywiadu zewnętrznego. Występuje tu potencjalnie konfliktogenny dualizm, gdyż równolegle to poletko od lat uprawia SWR. Nie może to dziwić, wszak Putin określił upadek ZSRR jako największą katastrofę geopolityczną XX wieku. Skoro jego marzeniem jest reaktywacja Sowietów, to i służby winny wrócić do dawnego kształtu. Jeden naród, jeden wódz i jedna służba.
W dalszej części wywodu Sołdatow i Borogan odkrywają nieznane fakty dotyczące zamachów, które wstrząsnęły Rosją w 1999 roku. W budynkach mieszkalnych na przedmieściach Moskwy zdetonowano bomby, w wyniku czego śmierć poniosło 216 mieszkańców. Dało to pretekst do wszczęcia II wojny czeczeńskiej i krwawej rozprawy na Kaukazie. Autorzy relacjonują wydarzenia z 2000 roku w teatrze na Dubrowce i w szkole w Biesłanie w 2004 roku. Robią to w sposób niezwykle wierny i rzetelny, bo byli naoczni świadkami tych wydarzeń. Zresztą za depesze prasowe obnażające niekompetencję dowodzących akcją odbicia zakładników na Dubrowce, autorów na swój celownik wzięło FSB. Byli wielokrotnie wzywani na przesłuchania, wywierano na nich naciski.
KGB/FSB to solidne i merytoryczne opracowanie. Tym cenniejsze, że skreślone piórem Rosjan na bieżąco obserwujących i chłodno recenzujących ewolucję rządów Władimira Putina et consortes. Warto zapoznać się z tą publikacją.
Andriej Sołdatow, Irina Borogan
KGB/FSB. Władcy Rosji
przeł. Agnieszka Sowińska
Agora
Warszawa, 2015
320 s.