Każda moda dobiega kiedyś końca, a przynajmniej następuje jej przesyt. Ile w końcu można czytać skandynawskie kryminały, kiedy na księgarskich półkach czekają takie kwiatki jak powieść angolskiego pisarza, znanego pod nazwiskiem Pepetela, o przygodach tajnego agenta Jaimego Bundy? Warto zasmakować tej parodii sławnego agenta 007, ale i powieści przedstawiającej realia codziennego życia w tak egzotycznym dla nas kraju jak Angola.
Jaime jest stażystą w policji i wcale nie nazywa się Bunda. Przydomek ten, oznaczający – co tu dużo mówić – cztery litery, nadano mu ze względu na wielki tyłek Jaimego, który zresztą zobrazowano już na samej okładce. (Swoją drogą Pepetela też nie nazywa się Pepetela, tylko Artus Carlos Maurício Pestana dos Santos).
Jaime jest nie tylko gruby, ale i niezbyt mądry. Dlatego też szef, chcąc się go pozbyć sprzed oczu, przydziela mu sprawę morderstwa pewnej nastolatki. I w najśmielszych snach nikt nie spodziewa się, że Jaime znajdzie winnych. Tak też się dzieje, choć nie do końca zasługa to tylko i wyłącznie Bundy.
Bunda jest antytezą Jamesa Bonda (nie przypadkowo noszą identyczne inicjały). Ani nie jest przystojny, ani nie szaleją za nim kobiety (nawet jego kochanka postanowiła zostać przy mężu), nie może też poszczycić się specjalną odwagą. Jest za to żarłoczny i postępuje bez większego pomyślunku. Mimo tego śledztwo idzie mu całkiem nieźle.
Prócz kryminalnej intrygi i nietuzinkowego – czasem dość irytującego – bohatera w powieści Pepeteli na szczególne uznanie zasługuje przedstawione tło społeczno-polityczne współczesnej Angoli. Mamy tu więc opisaną biedę luandyjskich przedmieść, korupcję władzy, lokalne zwyczaje i tradycje, wciąż widoczne pozostałości po portugalskim kolonializmie. I choćby dla tego kolorytu trzeba sięgnąć po Tajnego agenta... Sam Pepetela jest zresztą uznanym pisarzem walczącym poprzez swoją twórczość z wpływami europejskich okupantów, nie dziwi więc takiż wydźwięk jego kryminału.
Ciekawy jest też tok narracji zastosowany w powieści – przygody niesfornego detektywa poznajemy z czterech punktów widzenia. Historia napisana jest prostym, pełnym humoru językiem, sprawiającym, że czytanie przygód agenta Bundy to czysta rozrywka.
Pepetela udowadnia, że kryminał na wesoło – zgrabnie nazwany przez Marcina Wrońskiego krymi zgrywą – choć zabawny, wcale nie musi być głupi, a jego lektura może być intelektualną przyjemnością.
Warto więc odejść bodaj na chwilę od schematów oraz utartych, czytelniczych ścieżek i pozwolić sobie na odrobinę kryminalnego szaleństwa z Pepetelą i Bundą, Jaime'im Bundą.
Pepetela
Tajny agent Jaime Bunda
przeł. Zofia Stanisławska
Claroscuro
Warszawa, 2010
357 s.