Przemysław Borkowski powraca z kolejnym mocnym kryminałem, którego wydźwięk emocjonalny to najcięższy kaliber. To drastyczna, niestroniąca od brutalnych scen powieść, która zaburzy wam spokojny sen.
„Rytuał łowcy” zaczyna się od sceny – petardy. Oto mężczyzna jedzie samochodem, zatrzymuje się za potrzebą. Zaczepia go żul i nie chce dać spokoju. Mężczyzna przez całe życie na takie sytuacje reagował ucieczką, nie konfrontował się z agresorami, A poniżany, niedoceniany był wielokrotnie. Teraz wybucha. My – czytelnicy widzimy tylko efekt tego wybuchu: żul leży na ziemi, a mężczyzna załatwia swoją potrzebę. Na żula.
W Warszawie przed cmentarzem zostaje znalezione zmasakrowane ciało. A przy nim wiersz – ewidentny znak pozostawiony tam przez zabójcę dla policji. Komisarz Aleksanderski i prokurator Seredyńska rozpoczynają śledztwo, a raczej – jak się szybko okazuje – pościg za seryjnym mordercą. A ten zaprasza ich do swego rodzaju upiornej gry.
Przemysława Borkowskiego nie interesuje odpowiedź na pytanie „kto zabił” - jego sprawca jest raczej anonimowy. Autor – wzorem skandynawskich przedstawicieli gatunku – skupia się na kwestii: „dlaczego to zrobił”. Przeprowadza prawdziwą wiwisekcję umysłu mordercy. Szuka przyczyny i motywacji jego okrutnych działań. W rezultacie czytelnik nie jest już pewien, czy ma się zabójcy bać, czy jednak bardziej mu współczuć.
Równocześnie do prowadzonego dochodzenia poznajemy więc historię kata. Mężczyzna jest niczym Walter White z serialu „Breaking Bad” - śmiertelnie chory nie ma już nic do stracenia. Może się mścić za ponoszone przez całe życie krzywdy. Dla wiecznego nieudacznika przyszedł czas odwetu.
Autor świetnie, wielowymiarowo buduje swoje postacie. Na przykład komisarz Aleksanderski – jak to książkowy komisarz – ma kłopoty w życiu prywatnym. A by nie dać się depresji, chwyta się różnych rozwiązań – wyznacza sobie „burdel day”, jeden dzień w tygodniu, w którym spotyka się z prostytutkami. Każdy sposób na poprawę nastroju jest na wagę złota...
W książkach Przemysława Borkowskiego widać, że autor jest żywo zainteresowany psychologią swoich postaci. Poważnie i z drobiazgowością (czasem aż zbytnią) podchodzi do tematu. (Już w poprzednich powieściach występował przecież psychoanalityk Zygmunt Rozłucki). Tym razem pisarz przygląda się przez lupę procesowi dochodzenia do decyzji o popełnieniu morderstwa, emocjom, które temu towarzyszą i pragnieniu, by zabijać dalej i dalej.
Morderca jest w „Rytuale łowcy” niewątpliwie postacią tragiczną. A konkluzja wynikająca z powieści jest niewesoła: zabić może w zasadzie każdy, wystarczy chwila. Potrzebne są do tego tylko odpowiednie okoliczności.
„Rytuał łowcy” to pełnokrwisty kryminał dla czytelników o mocnych nerwach. Skojarzenia z powieściami Chrisa Cartera będą uzasadnione.
Przemysław Borkowski
„Rytuał łowcy”
Czwarta Strona Kryminału
Poznań, 2020
523 s.