„Czas Wagi” to kolejna część przygód Emila Stompora, bohatera stworzonego przez Aleksandra Sowę. We wznowionych w ubiegłym roku sumptem wydawnictwa LIRA „Gwiazdach Oriona” twardy, nieustępliwy gliniarz próbował schwytać seryjnego mordercę na Śląsku i w Zagłębiu. Tym razem przenosi się do Warszawy, gdzie szuka zaginionej córki milionera.
W „Gwiazdach Oriona” był rok 1989, teraz jesteśmy w 1997. Przed warszawską dyskoteką nieznani sprawcy porywają młodą kobietę. Z początku policja pokpiwa sprawę, przez co kluczowe dla śledztwa ślady zostają zatarte. Uprowadzona Sara Wagniewska dzwoni do rodziny i prosi, by nie angażować stróżów prawa.
Ojciec Sary, Włodzimierz Wagniewski to majętny człowiek z rozległymi koneksjami. Postanawia zatrudnić prywatnego detektywa, płaci wymagany okup, a gdy córka nie wraca, sprawę nagłaśnia. Uruchamia swoje znajomości towarzysko-biznesowe, aż wreszcie wierchuszka resortu spraw wewnętrznych uznaje porwanie za najważniejszą sprawę kryminalną w kraju. Powstaje specjalny zespół roboczy, do którego dołącza znany ze skuteczności i nietypowych metod działania starszy sierżant Emil Stompor.
„Czas Wagi” to mroczna, brutalna powieść policyjna, o czym przekonują już pierwsze jej strony. Podczas patrolu Stompor wraz ze swoim partnerem Kosarewiczem nakrywają drobnego włamywacza na plądrowaniu sklepu z warzywami. Złapany na gorącym uczynku złodziej lży mundurowych. Ci nie pozostają mu dłużni i udzielają pyskatemu bandziorowi przykładnej lekcji dobrych manier. W kręgach praskiej żulii Emil dorabia się opinii zakapiora. Fama głosi, że policyjnego tajniaka popalającego camele lepiej omijać szerokim łukiem.
Sowa kreśli obraz swojego protagonisty na wzór Brudnego Harry`ego. Stompor wszystkie paragrafy ma w głębokim poważaniu. Nie patyczkuje się z przestępcami: jak trzeba, to potrafi ustawić ich do pionu czy to wiązanką niewybrednych wulgaryzmów, czy też pięścią.
Emil nie oszczędza również swoich przełożonych. Głośno mówi, co myśli o bzdurnych zarządzeniach szefów czy koteriach panujących w służbie. Jest krnąbrny i wyszczekany. Nie podlizuje się w nadziei na awans, premię czy lepsze traktowanie. Uważa, że policja winna stać na straży porządku i chronić słabszych, a nie wysługiwać się politykom i możnym tego świata.
„Czas Wagi” to mocna powieść zarówno pod względem poruszanych tematów, jak i samego języka. Kolejne stronice wypełniają brutalne sceny bijatyk czy gwałtów. Znajdziemy tu dosadne dialogi, wulgaryzmy i koszarowy humor. Autor, który sam jest czynnym policjantem i podobnie jak jego bohater pochodzi z Opola, dużo miejsca poświęca również opisowi czynności dochodzeniowo-śledczych, swobodnie używa branżowej nomenklatury i służbowego żargonu.
Sowa porusza problem braku gruntownej weryfikacji kadr policji po przełomie 1989 roku. Bohaterowie utyskują na byłych esbeków pnących się po szczeblach kariery, a sekujących młodszych i nieustosunkowanych funkcjonariuszy. Czyli: samo życie.
Autor przekonywająco odtwarza realia lat 90. i wplata w fabułę rzeczywiste wydarzenia z tamtego okresu. Intryga kryminalna trzyma w napięciu do samego końca. To powieść akcji o jakże słodko-gorzkiej wymowie. Nie dla czytelników o wrażliwych uszach! Częstotliwość, z jaką bohaterowie rzucają mięsem może ich odstraszyć.
Aleksander Sowa
„Czas Wagi”
Wydawnictwo LIRA
Warszawa, 2020
416 s.