„Toksyczni” to mroczny kryminał opowiadający o starciu gangsterów z organami ścigania. Podział na złych i dobrych Tomasz Duszyński traktuje nader swobodnie. W snutej przez niego opowieści stróże prawa nie stronią od korupcji, a mafiozi - w porównaniu z politykami czy biznesmenami - często jawią się jako ludzie z zasadami. Autor rozprawia się też z kolejną tajemnicą poliszynela, czyli przenikaniem się sfery zorganizowanej przestępczości i środowiska stadionowych chuliganów.
Duszyński przenosi nas do Wrocławia (choć zaglądamy również do Krakowa czy Pragi), gdzie przedstawia nam toczącą się dwuwątkowo historię.
Poznajemy więc losy Sebastiana Herta, zwanego Sebą lub Ultrasem. To drobny gangster, dla którego haracze, rozboje i handel narkotykami od dawna są chlebem powszednim. To też renegat, który w wyniku pewnego zatargu stał się w rodzinnym Krakowie persona non grata. Hert rejteruje zatem do Wrocławia, gdzie próbuje ułożyć sobie życie od nowa. Zmiana otoczenia nie pociąga jednak za sobą zmiany profesji.
Za sprawą błahego z pozoru zadania zleconego przez nowych mocodawców, Ultras wpada w kolejne kłopoty. Ma asystować przy spotkaniu ze stanowiącym konkurencję dla jego szefów gangsterem. Jednak nudne biznesowe pertraktacje przeobrażają się w grubą awanturę, w wyniku której giną ludzie. A Hert znów musi uciekać.
W drugim wątku ekspolicjant Jan Nowicki nie potrafi znaleźć wytchnienia na emeryturze. Jego śmiertelnie chory kolega prokurator powierza mu zadanie zniszczenia swojego prywatnego archiwum. Otóż Marek Wilczyński latami gromadził dokumenty kompromitujące ludzi ze świecznika: wysoko postawionych urzędników czy pracowników służb specjalnych. Wilczyński traktował akta jako swoistą polisę, gwarantującą bezpieczeństwo jemu i jego rodzinie. Teraz chce, by po jego śmierci gliniarz pozbył się tych dowodów.
Ktoś jednak czyści sejf prokuratora przed przybyciem na miejsce Nowickiego. Ujawnienie haków Wilczyńskiego grozi interesom wielu wpływowych ludzi. Rozpoczyna się wyścig o przejęcie archiwum.
W miarę upływu lektury oba wątki zaczynają się ze sobą łączyć. Choć jedno z fabularnych spoiw – bez nadmiernego zdradzania szczegółów – wypada niewiarygodnie, gdyż zupełnie nie pasuje do stworzonego wizerunku Seby jako rozgarniętego gracza, któremu przenikliwość pozwalała wychodzić cało z każdej opresji.
Nie zmienia to faktu, że na swojego protagonistę Duszyński obrał niezwykle ciekawą personę. Hert to pozornie zwyczajny przedstawiciel półświatka, jakich na pęczki w literaturze kryminalnej. Tym jednak, co go wyróżnia, jest trzeźwe spojrzenie na świat i zanurzenie w środowisku bojówkarzy stadionowych. Zamiast demolować areny sportowe, bić się po lasach, ulicach czy - jak to niedawno miało miejsce - po autostradach, kibole w „Toksycznych” walczą legalnie w ramach międzynarodowej ligi chuliganów TFC (istniejącej zresztą naprawdę). Autor brawurowo komentuje ich mordobicie podczas turnieju w Pradze. Ta wizja jest opisana niezwykle realistycznie, barwnie i wiarygodnie. Widać, że Duszyński przeprowadził dogłębny research, nie tylko w kwestii branżowej terminologii.
Pod względem językowym powieść jest napisana dosadnie, chwilami wręcz koszarowo. Momentami brakuje stylistycznej konsekwencji: raz gangsterzy klną soczyście, a za chwilę wpadają w górnolotne moralizatorstwo, nielicujące z wcześniej narzuconą kreacją ludzi marginesu.
Duszyński trafnie podsumowuje opisany półświatek: gdy już raz wpadniesz w jego szpony, w zasadzie nie masz szans się z niego wydostać.
Tomasz Duszyński
„Toksyczni”
Wydawnictwo SQN
Kraków, 2019
383 s.