To już trzecia część serii komedii kryminalnych Karoliny Morawieckiej (autorki) z Karoliną Morawiecką (bohaterką), wdową po aptekarzu, w roli głównej. Tym razem pisarka zaprasza czytelników na przyjęcie weselne z... trupem w tle. Autorka sięga po sprawdzoną już receptę fabularną, opartą o metodycznie przeprowadzone dochodzenie z zagadką zamkniętego pokoju, opisane starannym językiem i przyprawione pobudzającymi zmysły popisami sztuki kulinarnej.
Społeczność podkrakowskiego Ojcowa ekscytuje się ślubem policjanta Rafała Batorego i wybranki jego serca Aliny Stachowiak. Zabawa ma zostać urządzona w nowoczesnym stylu: pan młody porywa się na stylistyczną woltę i przywdziewa różową koszulę z bordową muchą, a typowe menu weselne próbuje przewietrzyć znana z kulinarnej smykałki główna bohaterka. Młodzi są wszak z wdową w dobrej komitywie już od czasów sprawy trupa w zamku na Pieskowej Skale (opisanej w pierwszym tomie cyklu).
Protagonistka ma twardy orzech do zgryzienia. Jako oficjalnie zaproszona na przyjęcie, musi rozważyć, ile włożyć do koperty tradycyjnie przekazywanej nowożeńcom w prezencie. Ciężko przychodzi jej ustalenie granicy między skąpstwem, a rozrzutnością. Jeszcze trudniej dopasowanie sukienki, którą, ze względu na folgowanie słodkościom, musi poszerzyć tu i ówdzie koronkowymi klinami.
Od początku w powietrzu wisi katastrofa. Wdowa znajduje w pomieszczeniu gospodarczym domu weselnego zwłoki miejscowego listonosza. Z klatki piersiowej Tomasza Czai wystaje szpikulec deserowy. Ewidentnie doszło do mordu, a sprawcą jest ktoś spośród biesiadników. Wieść o nieszczęśniku pewnikiem zrujnuje ceremonię. Mimo lejącego się strumieniami alkoholu, Morawiecka zachowuje trzeźwość umysłu. Mając na uwadze dobrostan psychiczny młodej pary i jej gości, odkłada do rana poinformowanie organów ścigania. Zamyka pokój na klucz i rozpoczyna własne śledztwo.
W ustalaniu przebiegu ostatnich chwil życia Czai pomaga wdowie pewne małżeństwo krakusów oraz znana już nam zakonnica, siostra Tomasza. Za sprawą tej ostatniej lektura obfituje w wyimki z modlitw, litanii, zawołań do świętych o jakże wyszukanych imionach: Wiborada, Gutman czy Klarus. Zakonnica nie kryje swojego zdania na temat poziomu estetyki ceremonii. Mierżą ją tandetne zabawy oczepinowe czy przyśpiewki z podtekstem erotyczno-wódczanym (i trudno się tu z bohaterką nie zgodzić... Autorka trafnie opisuje folwarczny charakter tego typu imprez).
Niezmiennie w twórczości Karoliny Morawieckiej na uwagę zasługuje język. Jest wyszukany, staranny, pełen ozdobień, wtrąceń, wykrzykników i odwołań do kanonu literatury. Tym razem natrafiamy na przykład na wzmiankę poświęconą inspektorowi kanadyjskiej policji Armandowi Gamache'owi, bohaterowi powieści Louise Penny. Skojarzenia ze słynnym dziełem Stanisława Wyspiańskiego będą również na miejscu. Nawet i geograficznie Ojców Bronowicom nieodległy.
Intryga „Zabójstwa na cztery ręce” jest dobrze przemyślana i skrupulatnie usiana fałszywymi wskazówkami. Rozwiązanie zagadki śmierci listonosza zaskakuje, choć autorka odpowiednio wcześnie - co bardziej wnikliwym czytelnikom - sygnalizuje właściwy trop (ja dostrzegłem go post factum). Sam tytuł powieści zdradza trochę zbyt wiele.
Karolina Morawiecka
“Zabójstwo na cztery ręce, czyli klasyczna powieść kryminalna o wdowie, zakonnicy i psie (z kulinarnym podtekstem)”
Wydawnictwo LIRA
Warszawa, 2019
285 s.