Naprawdę nie wiem, ile mam kryminałów. Dużo książek leży w kartonach, czekają, aż będę miała trochę czasu i je poukładam na półkach, wtedy policzę. Poza tym ciągle kupuję coś nowego. Nie ukrywam, że bardzo dużo kryminałów przybyło mi do kolekcji, gdy buszowałam wśród półek w składnicy makulatury. Ja tego nie wymyśliłam, tak jak komisarz Ożegalski przynosiłam do domu po trzydzieści książek za bagatelka piętnaście złotych. To były piękne czasy.
Kawiarenka Kryminalna: Pani kryminałom daleko jest do mrocznych, krwawych i okrutnych powieści tego gatunku. Dlaczego zdecydowała się Pani pisać lekko i często na wesoło?
Iwona Mejza: Może dlatego, że sama lubię czytać takie książki. Są dobre na chandrę i niepogodę, na zmęczenie i zniechęcenie. Pozwalają oderwać się na moment od szarej niejednokrotnie rzeczywistości i odreagować śmiechem.
KK: Wyszedł z domu i nie wrócił to już druga po Wszystkich grzechach nieboszczyka książka Pani autorstwa. Łatwiej się ją pisało?
I.M.: Nie tyle łatwiej, co inaczej. To trzecia napisana przeze mnie książka. Poprzednie, już wydane Wszystkie grzechy nieboszczyka i czekająca na wydanie ich kontynuacja to była taka zabawa konwencją. Wszystko jak w kryminale, czyli nieboszczyk, i to niejeden, intryga, specyficzne postaci i sporo humoru, ponieważ o pewnych sprawach trudno pisać na poważnie. I spory dystans do rzeczywistości. Natomiast Wyszedł z domu i nie wrócił to jednak kryminał miejski, napisany także po to, by czytelnikom przybliżyć obraz konkretnego miasta, w tym przypadku Oświęcimia. A intryga kryminalna, która jest podstawą tej książki, zyskała moim zdaniem ciekawe tło.
KK: No właśnie, Oświęcim kojarzy się niestety jednoznacznie. Pani w swojej książce pokazała zupełnie inne oblicze tego miasta. Jaki naprawdę jest Oświęcim?
I.M.: Waldemar Bałda opublikował w 2010 roku Spacerownik. Oświęcim. To bardzo ciekawy, duży artykuł o Oświęcimiu, jego historii, zabytkach, miejscach godnych uwagi. Powołując się na książkę Józefa Jakubowicza więźnia jedenastu hitlerowskich obozów pracy, zatytułował swój tekst Oświęcim jest także miastem. Ten sam tytuł nosi książka Jakubowicza. Ludzie, którzy przyjeżdżają do Oświęcimia, najczęściej odwiedzają obóz Auschwitz i nie jadą dalej. Szkoda, bo miasto Oświęcim warto odwiedzić. Jest u nas zielono i kolorowo – zasługa pomysłowo zagospodarowanych rond i skwerów. Są piękne Planty nad Sołą – miejsce spacerów dla licznych mieszkańców. Mamy sporo miejsc wartych zobaczenia – piszę o nich w książce. Poza tym Oświęcim jest naprawdę normalnym, spokojnym miastem – dobrym miejscem do mieszkania. Mogę mówić tylko za siebie, ale ja już w życiu widziałam wiele miast, a w Oświęcimiu urodziłam się, mieszkam i tak zapewne pozostanie.
KK: Na okładce Wyszedł z domu i nie wrócił zamieszczono mapkę Oświęcimia – także czytelnicy mogą zwiedzać miasto tropem stworzonych przez Panią bohaterów. Takie literackie podróże stają się coraz bardziej popularne także w Polsce. Brała Pani udział kiedyś w takiej wycieczce?
I.M.: Mapka pozwala czytelnikowi zorientować się w topografii oświęcimskiej starówki. Czytając, można sprawdzić, jakie są odległości pomiędzy miejscami odwiedzanymi przez bohaterów książki. Przyznam się, że jeszcze nie brałam udziału w takiej podróży literackiej, ale jest w planach zorganizowanie takiej wycieczki śladem bohaterów Wyszedł z domu i nie wrócił. Musimy tylko poczekać do wiosny.
KK: Podobno kolekcjonuje Pani kryminały. Jak duża jest już Pani kolekcja i jakie ciekawostki zawiera?
I.M.: Trudno mi odpowiedzieć na to pytanie, ponieważ tak naprawdę nie wiem, ile mam kryminałów. Dużo książek leży w kartonach, czekają, aż będę miała trochę czasu i je poukładam na półkach, wtedy policzę. Poza tym ciągle kupuję coś nowego. Nie ukrywam, że bardzo dużo kryminałów przybyło mi do kolekcji, gdy buszowałam wśród półek w składnicy makulatury. Ja tego nie wymyśliłam, tak jak komisarz Ożegalski przynosiłam do domu po trzydzieści książek za bagatelka piętnaście złotych. To były piękne czasy. Niestety nie mam kryminałów wydawanych przed wojną, natomiast mam Czarny mercedes Zygmunta Zeydlera Zborowskiego z 1958 roku, czy tegoż autora Akcję Rudolf z 1963 roku. Są także Trzy białe goździki Władysława Jarnickiego z 1962 i Pamiętnik inżyniera Heyny Zbigniewa Safjana z 1964 roku. Mam wszystkie pierwsze polskie wydania powieści E. S. Gardnera, wśród nich Blondynkę z podbitym okiem, Siostrzenicę lunatyka, Adoratora panny West,Aksamitne pazurki. Teraz książki E. S. Gardnera są wydawane jako „sprawy”, tak jak jest w oryginale, czyli: The Case of the Velvet Claws. Mam pierwsze wydania powieści Joe Alexa. Zbieram kryminały milicyjne, ale wcale nie stronię od współczesnych kryminałów: P. D. James, Martha Grimes, Arne Dahl, Stieg Larsson, Daria Doncowa, Tatiana Polakowa, i ostatnio mój ulubiony - Aleksander Buszkow. Nie sposób wymienić wszystkich.
Ja w ogóle bardzo dużo czytam nie tylko kryminałów, ale także powieści historycznych, biografii, autobiografii, reportaży, czasami zdarzy się nawet jakiś romans. O kryminałach, które mnie zachwycają, piszę na moim blogu. Jednym z kryminałów zagranicznych, do których wracam, jest kryminał bułgarski Bogomiła Rajnowa Umierać tylko w ostateczności. Ma świetne pierwsze zdanie, że pozwolę sobie zacytować:
Życie nierzadko stawia nas wobec sytuacji trudnych, ale nigdy wobec sytuacji bez wyjścia. Nie znaczy to bynajmniej, że wyjście prowadzi z reguły w pożądanym przez nas kierunku i zawsze gdzie indziej niż na cmentarz. Naszym ludzkim prawem jest jednak to, by poszukiwać wyjścia właśnie w pożądanym kierunku i – zgodnie z moją własną dewizą - umierać tylko w ostateczności.
KK: Przyznaje się Pani do tego, że uwielbia powieści Joanny Chmielewskiej i Edmunda Niziurskiego. Oboje zmarli niedawno w ciągu jednego tygodnia. Kto jeszcze pozostał?
I.M.: Powieści tych autorów darzę dużym sentymentem. Miłości do książek Chmielewskiej nie trzeba tłumaczyć, to dzięki nim przetrwałam wiele ciężkich chwil. Natomiast zauroczenie Niziurskim to inna historia. Gdy miałam trzynaście lat, wzięłam udział w konkursie pięknego czytania – i wygrałam. A czytałam wtedy fragment Sposobu na Alcybiadesa. To była scena porwania kacyka. Dusiłam się ze śmiechu, ale czytałam. A kto pozostał? Bardzo wielu pisarzy, których książki bawią i uczą, skłaniają do refleksji i zadumy. Lista byłaby bardzo długa, a na jej początku Jerzy Pilch, tematyka jego książek jest mi bardzo bliska.
KK: We Wszystkich grzechach nieboszczyka bardzo realistycznie opisała Pani środowisko agentów ubezpieczeniowych. Ma Pani coś wspólnego z tym zawodem?
I.M.: Tak, od wielu lat zawodowo jestem związana ze środowiskiem ubezpieczeniowym. Dzięki temu właśnie wiedziałam, co mogło się zdarzyć w firmie ubezpieczeniowej, a co nie miało szans.
KK: Jak wygląda dzień pisarki?
I.M.: Jeżeli mam wolny czas, to potrafię pisać przez cały dzień, czasami kilkanaście godzin przy komputerze. Chętnie pisałabym systematycznie i wolniej, ale pisanie to raczej dla mnie pasja, a nie zawód.
KK: A jakie są Pani inne, prócz kryminału, pasje?
I.M.: Ostatnio wracam do robótek ręcznych. Kiedyś robiłam na drutach, na szydełku, dużo szyłam. Teraz uczę się z powrotem podstawowych ściegów. Sprawia mi to przyjemność. Robię też sporo zdjęć, też dla przyjemności, bardzo po amatorsku. Odkryłam, że warto czasami na spokojnie przypomnieć sobie siebie i swoje marzenia sprzed lat. Ja tak zrobiłam i co jakiś czas odkrywam, że mam ochotę spróbować na przykład z powrotem malować… nie tylko ściany, ale może jakiś mały obrazek.
KK: W Polsce coraz więcej kobiet pisze kryminały. W czym panie są lepsze od mężczyzn w tym względzie?
I.M.: Nigdy się nad tym nie zastanawiałam. Więcej, ja nigdy nie rozróżniałam kryminałów na pisane przez kobiety i przez mężczyzn. Dzielę je tylko na dobre i złe, tak jak i inne czytane książki. A i to jest moja bardzo indywidualna ocena.
KK: O czym będzie następna Pani książka?
I.M.: Następna… nie wiem, która się ukaże jako następna, natomiast w tej chwili z Aliną Polak piszemy kryminał humorystyczny, a jednocześnie trochę historyczny, cofamy się aż do czasów króla Zygmunta II Augusta. Zapewne na jednym nieboszczyku się nie skończy i będzie się naprawdę bardzo dużo działo.
KK: Czekam więc z niecierpliwością i dziękuję za rozmowę.
Wywiad przeprowadziła Marta Matyszczak
Iwona Mejza - zagorzała wielbicielka książek Joanny Chmielewskiej i Edmunda Niziurskiego. Od lat czyta i kolekcjonuje powieści kryminalne z całego świata. Związana z Klubem Miłośników Powieści Milicyjnej Mord. Pisze powieści i opowiadania kryminalne, a w wolnym czasie fotografuje i zajmuje się ogrodem.