Marta Zaborowska debiutuje z rozmachem – wielowątkową powieścią odwołującą się do najlepszych tradycji kryminału. Uśpienie czyta się z zapartym tchem, podejrzewa wszystkich o wszystko, a na końcu i tak zostaje się koncertowo wykiwanym przez Autorkę. Czegóż chcieć więcej? Może tylko kolejnej części przygód komisarz Julii Krawiec.
Mamy tu małe miasteczko, a w nim szpital psychiatryczny, z którego właśnie uciekł psychopatyczny morderca Jan Lasota. Wkrótce potem opiekująca się zbiegiem lekarka, Anna Dudczak, zostaje okaleczona, a dwa dni później zamordowana. Rusza policyjne śledztwo, które komisarz Stefaniak przekazuje Julii Krawiec – z pewnością bardziej doświadczonej funkcjonariuszce niż wszyscy pracownicy lokalnego komisariatu razem wzięci.
Jednocześnie swoje dochodzenie prowadzi doktor Artur Maciejewski, który podkochiwał się w Annie Dudczak i teraz zrobi wszystko, by pomścić jej śmierć. Postaci zainteresowanych sprawą bądź mniej czy bardziej w nią wplątanych pojawia się tu zresztą więcej. Jest salowa - Waleria Kłys, pacjentka szpitala – Róża czy siostra zakonna - Aniela. Julia Krawiec wgłębia się w kryminalną zagadkę, w której nic nie jest takie, jakim wydawało się z początku, poznaje zgniłe tajemnice z przeszłości, które każdy z bohaterów skrywa przed resztą świata. Panią komisarz, jak i nas – czytelników – czeka nie lada zadanie przy dociekaniu prawdy. A zakończenie? Zakończenie Zaborowska pozostawiła otwarte, więc pozostaje nam poczekać na drugi tom.
Marta Zaborowska z jednej strony korzysta z utartych schematów literatury kryminalnej, tworząc postać niepokornej policjantki, która zdaje się tylko w życiu zawodowym radzić sobie dobrze. Na prywatnym polu nie ma się czym pochwalić. Jest rozwiedziona, samotnie wychowuje córkę, nie dogaduje się z byłym mężem, no i jest alkoholiczką. Z drugiej jednak strony, Autorka odwraca konwencję, w roli swojego głównego bohatera obsadzając kobietę, dodając tym samym fabule świeżości.
Są tu pewne niedociągnięcia, jak przegadane dialogi czy bezsensowne postępowanie bohaterów. No bo na przykład, dlaczego uwięziony w windzie Artur Maciejewski przegląda listę znajomych w komórce i dochodzi do wniosku, że nie ma do kogo zadzwonić po pomoc, a do głowy mu nie przyjdzie, że mógłby po prostu wykręcić numeru 112? Ale to są nieistotne szczegóły, których nie ma się co czepiać.
Uśpienie to czysta, kryminalna rozrywka! Jest tu mroczny, duszny klimat małej społeczności, jest zabawa w odgadywanie tożsamości mordercy. Autorka nie sili się na roztrząsanie społecznych problemów współczesnej Polski czy wtręty publicystyczne. Jej powieść to rasowy kryminał bez pretensji. I wbrew tytułowi, gwarantuję, że Was nie uśpi!
Marta Zaborowska
Uśpienie
Czarna Owca
Warszawa, 2013
476 s.