Obcesowa, walcząca z nadwagą poprzez pożeranie stosów pączków, uczuciowa pani komisarz Viviane Lancier, powraca w drugiej części kryminalnej serii Georgesa Flipo. Dotąd pani komisarz nie znosiła poezji. Tym razem nie czuje się w klubie jak w raju. I trudno jej się dziwić...
Na Viviane czeka nietypowe zadanie służbowe. Musi incognito pojechać na wyspę Rodos, gdzie w Rajskim Klubie, czyli swego rodzaju wakacyjnej osadzie dla rozwydrzonych turystów, zamordowano kierownika tego urlopowego przybytku, zwanego przez wszystkich Kingiem. Z pozoru mogłoby się wydawać, że to zlecenie-marzenie. Słońce, plaża i zagadka kryminalna do rozwiązania. Czegóż pani komisarz mogłaby chcieć więcej?
Przede wszystkim, chciałaby, by w wyprawie towarzyszył jej jej pupilek, porucznik Monot, którego mogliśmy już poznać w Pani komisarz nie znosi poezji. Pech jednak chce, że szef przydziela jej do tego zadania przystojnego, wysportowanego, acz niemogącego równać się z oczytanym i ukochanym przez Viviane Monotem, porucznika Willy'ego Cruyffa. Jakoś pani komisarz nie może się do niego przekonać...
Na domiar złego Rajski Klub z edenem ma mało wspólnego. Hordy turystów, którzy przyjechali tu tylko po to, by leżeć przy basenie, nażreć się, opić i robić sobie nawzajem głupie dowcipy to tylko początek katastrofy. Są jeszcze zajęcia sportowe, w które otyła Viviane zostaje wmanewrowana, jazda na wątłym ośle, która kończy się zrobieniem z pani komisarz publicznego pośmiewiska czy też wieczorek łączenia w pary samotnych, podczas którego naszej bohaterce zostaje przydzielony obleśny, upocony spaślak. Tak, wakacje to ciężka robota dla pani komisarz.
No i kto mógł zamordować zarządcę wioski? Wydawać by się mogło, że każdy miał motyw, nikt nie przepadał za apodyktycznym, skąpym Kingiem, na czele z jego zdradzaną żoną. A i pracownicy, których szef nie szanował i wypłacał im głodowe pensje, mieli swoje powody, by pozbyć się Kinga. Viviane nic jednak z gmatwaniny kryminalnych wątków nie rozumie i wciąż w swoim nieudolnie prowadzonym śledztwie wraca do punktu wyjścia. Porucznik Willy bardzo chce pomóc, ale też nie grzeszy nadmierną inteligencją.
Wraz z powieścią Pani komisarz nie znosi poezji od razu zapałałam sympatią do Viviane, wiecznie toczącej boje z nadwagą, wszelakiej maści przestępcami, przełożonymi w pracy, pechem w życiu uczuciowym kobietą. Georges Flipo pokazał się z najlepszej strony jako autor kryminałów na wesoło, lekkich, łatwych i przyjemnych w odbiorze. Tym razem jednak wybryki pani komisarz są nieco mniej zabawne, a przedstawienie kryminalnej fabuły zagmatwane. No i nazwy poszczególnych grup przebywających w Rajskim Klubie (kochasie, kiki, kokosie, hejtytamy) irytują.
Nie zmienia to faktu, że powieść francuskiego pisarza czyta się w dwa popołudnia, trzeciego już tęskniąc za wakacyjnym klimatem kryminalnej zagadki zamkniętego pokoju, niczym rodem wyjętej z utworów Agaty Christie. I za panią komisarz, która, mimo że jest niezdarna, gruba, brzydka, żarłoczna, z niewyparzonym jęzorem i chwilami grubiańska, to skrada serce czytelnika po dwóch stronach lektury. A może właśnie dlatego je skrada.
Georges Flipo
Pani komisarz nie czuje się w klubie jak w raju
przeł. Krystyna Arustowicz
Noir Sur Blanc
Warszawa, 2014
326 s.