„Wołyńska gra” to literacki debiut Justyny Białowąs. Do rąk czytelników autorka oddaje powieść kryminalno-historyczną. Jak zwiastuje już tytuł książki, motywem przewodnim jest tu ludobójstwo na Wołyniu, ale także na Podolu w latach 1943-44. I choć sama intryga to wytwór wyobraźni pisarki, to dzięki nasączeniu detalami historycznymi z burzliwych stosunków polsko-ukraińskich, książka w ciekawy sposób przedstawia także prawdziwe wydarzenia, silnym głosem wpisując się w nurt kryminałów z wątkiem retro.
Akcja dzieje się współcześnie, choć, rzecz jasna, pojawiają się też retrospekcje przywołujące wydarzenia z końcówki wojennej pożogi na Kresach. Jest 2016 rok, cała Polska żywo komentuje występy polskiej reprezentacji w piłce nożnej na mistrzostwach Europy we Francji. Impregnowaną na ten trend wydaje się być główna bohaterka, Jagoda. To trzydziestoczterolatka, singielka, lublinianka na co dzień mieszkająca w Warszawie.
Właśnie tam w siedemdziesiątą trzecią rocznicę rzezi wołyńskiej ginie student działający na rzecz popularyzacji wiedzy o tragedii Kresowiaków. To znajomy Karola, podwładnego Jagody z korporacji, w której kobieta pracuje. Dodatkowo tego samego dnia ktoś dewastuje Jagodzie auto i niszczy rośliny na jej balkonie. Czy to tylko zbieg okoliczności? Gdy protagonistka natrafia w pewnych papierach na karcianą damę trefl przedstawiającą chłopkę z sierpem i snopem zboża, pozbywa się wątpliwości. Ktoś poznał skrywany latami rodzinny sekret i wciąga ją w niebezpieczną grę.
Jagoda trzeźwo patrzy na życie, nie uległa wieloletniej indoktrynacji narodowo-patriotycznej serwowanej przez polską szkołę. Podkreśla, że nie zachwyca się Słowackim, ani Mickiewicz jej nie wzrusza. Nad roztrząsanie przyczyn nieudanych powstań narodowych przedkłada naukę języków obcych, podróże, rozwijanie horyzontów czy po prostu szukanie szczęścia w życiu.
A te wymienione wyżej aspekty są dla jej otoczenia ważne, ponieważ Jagoda pochodzi z rodziny Kresowiaków, jej ojciec urodził się w w 1942 roku w Tarnopolu, wówczas polskim, obecnie ukraińskim. W 1944 roku przez wieś przetoczyła się „krwawa Wigilia”, w której Ukraińcy wymordowali jego rodzinę. Białowąs kreuje jednak bohaterkę, która nie szuka odwetu. Jagoda ma dosyć chowania urazy, w czym z kolei przoduje jej ojciec. W kontrze do niego córka chce być pragmatyczką ufnie spoglądającą w przyszłość.
Uzupełnieniem Jagody jest postać z drugiej strony barykady wzniesionej przez tragiczną przeszłość. To Oleg, programista, Ukrainiec, który podobnie jak Jagoda chce być obywatelem świata. Odrzuca go rozpamiętywanie krzywd i upokorzeń wyrządzonych jego narodowi przez Polaków. Zrządzeniem losu bohaterowie spotykają się na Podkarpaciu.
Tymczasem Jagoda wraz z Karolem chcą rozwiać wątpliwości wokół śmierci aktywisty i w tym celu jadą właśnie na Podkarpacie. Tam wpadną w sam środek rozgrywek grup polskich i ukraińskich nacjonalistów.
Justyna Białowąs świetnie skroiła swoją protagonistkę. Jagoda w pracy czuje się jak ryba w wodzie. Korporacyjne procedury, regulaminy, utarte sposoby rozwiązywania problemów stanowią dla niej bezpieczne schronienie. Znakomicie deleguje kompetencje wśród podwładnych, wie jak dyscyplinować pracowników i egzekwować zobowiązania. Jednak już po godzinach kobieta traci pewność siebie – staje się neurotyczna, rozedrgana emocjonalnie, niestabilna i krucha. To złożona postać, której z zaciekawieniem towarzyszymy podczas całej opowieści.
Intryga rozwija się miarowo, poznajemy ją z kilku punktów widzenia. Swoimi spostrzeżeniami dzielą się: Jagoda, Oleg, jego kolega Dimka i Maciek – sanocki policjant marzący o karierze pisarza kryminałów. Z fragmentarycznych relacji powoli odkrywamy kolejne elementy zabójczej układanki.
To znakomity pomysł, by właśnie taką popkulturową drogą opowiadać o naszej przeszłości. Choć czasem te historyczne fakty mogłyby być wprowadzane do fabuły nieco naturalniej i płynniej, a nie na zasadzie wykładów prezentowanych przez poszczególnych bohaterów.
„Wołyńska gra” to niezwykle ciekawy debiut. Autorka wykorzystała oryginalny pomysł na tło fabularne, swobodnie też porusza się w warstwie historycznej. Kryminał jest solidnie skonstruowany od strony psychologicznej – Białowąs sporo miejsca poświęca emocjom i uczuciom swoich bohaterów.
„Wołyńska gra” jest dobrym głosem w dyskusji nad zaszłościami polsko-ukraińskimi. Już przez samą dedykację, aż po całkowity swój wydźwięk książka pokazuje, że każdy kij ma dwa końce, a rzeczywistość nie jest tylko czarna lub biała. Nie pozostaje więc nic innego, jak wybaczenie i patrzenie w przyszłość.
Justyna Białowąs
„Wołyńska gra”
Znak Horyzont
Kraków, 2021
607 s.