To już dziesiąta część przygód komisarza Erika Wintera. Åke Edwardson po raz kolejny prowadzi czytelnika przez niebezpieczne ulice Göteborga, wiedzie go przez zakamarki ludzkiej duszy w świat pełen tajemnic, także tych kryminalnych. Przedstawia prozę, która równie dobrze mogłaby być i poezją.
W Göteborgu nastał grudzień. Jest całkiem ciepły i bezśnieżny. Zbliżają się Święta. Komisarz Erik Winter w eleganckiej dzielnicy miasta, kilka przecznic od własnego mieszkania, znajduje zwłoki. Madeleine i jej partner Martin Barkner spali. On się obudził, ona już nie. Ktoś udusił ją poduszką. Mężczyzna nie przyznaje się do winy, a do tego twierdzi, że nie słyszał, by ktoś w nocy wchodził do mieszkania. Wkrótce potem sytuacja się powtarza. Ten sam rejon miasta. Kolejna para w sypialni. Znów kobieta nie żyje, a jej mąż twierdzi, że jest niewinny i nie ma pojęcia, co się stało.
Do obu miejsc zbrodni wezwana zostaje ta sama stażystka, Gerda Hoffner. Bystra policjantka zauważa cechy łączące oba morderstwa i wplątuje samą siebie w śmiertelnie niebezpieczną sytuację. A Winter prócz owego dochodzenia ma też na głowie pewnego topielca, który wypłynął na jego prywatnej plaży. Boryka się również z własnymi demonami. Jednak ponad tę kryminalną fabułę Ostatnia zima to też opowieść o samotności. Na którą koniec końców każdy z nas jest skazany.
Edwardson po mistrzowsku snuje historię, oplata ją hipnotyczną, senną, ale w żadnej mierze nie usypiającą atmosferą. A czytelnik z przyjemnością daje się wciągnąć w ten trans, aż do ostatniej strony. Mimo pewnej poetyckości powieści szwedzkiego autora, intryga skonstruowana jest precyzyjnie i można się zabawić w odwieczną zgadywankę – kto zabił?
Niezwykłe są powieści Edwardsona, bo i wyjątkowy jest główny bohater tej kryminalnej serii. Erik Winter pochodzi z bogatej rodziny i chyba na przekór przeznaczeniu wybrał „zwyczajną” pracę policyjnego śledczego. Kiedyś najmłodszy komisarz w wydziale. Trochę snob, dobry przyjaciel, mąż i ojciec, który walczy ze sobą, by praca nie stawała się ważniejsza od najbliższych. I wciąż przegrywa. Nieustępliwy, obdarzony intuicją, nie ma sobie równych w policyjnej robocie.
Jest też w powieści Edwardsona humor. Ten z rodzaju czarnych i ironicznych. I tak Erik Winter z krzywym uśmiechem mówi, że wszystkiego w życiu trzeba spróbować. No, może prócz kazirodztwa i tańców ludowych. A ja mówię, że z pewnością należy spróbować prozy Edwardsona. Bo to smakowita lektura.
Åke Edwardson
Ostatnia zima
przeł. Małgorzata Kłos
Czarna Owca
Warszawa, 2013
493 s.