Honorata ma czterdzieści lat i dość swojego przepełnionego rutyną życia. Postanawia więc coś zmienić. Rzuca wszystko i wyjeżdża nad morze. Liczy na ukojenie nadszarpniętych nerwów, naładowanie akumulatorów i powrót do codzienności, ale już w lepszej wersji siebie.
Honorata mieszka sama, ma nudną pracę w laboratorium kryminalistycznym. Nie lubi swojej profesji i w ogóle nie przepada za policją. Ma córkę Franciszkę, która jest efektem wpadki z czasów studenckich. Franka ma przemożny wpływ na matkę. Z ojcem dziecka, Ernestem, Honorata utrzymuje jedynie relacje służbowe, ponieważ mężczyzna jest komendantem policji w Krakowie (Honorata nie raz korzysta z jego koneksji).
Główna bohaterka obsesyjnie kontroluje otoczenie. Odstępstwo od rutynowego planu dnia wywołuje u niej niepokój. Nie lubi być zaskakiwana. Byle błahostka potrafi zaburzyć jej stan psychiczny. Pomaga sobie seansami seriali kryminalnych i alkoholem.
Pewnego dnia Honorata spotyka na ulicy dawno niewidzianą miłość z czasów szkolnych. To zdarzenie staje się dla niej impulsem do działania. Podejmuje spontaniczną decyzję o rzuceniu wszystkiego i wyjeździe nad Bałtyk.
Tuż za Władysławowem nasza protagonistka jest świadkiem drogowej kraksy. Uczestniczy w akcji ratowniczej i opiekuje się ranną w wypadku kobietą, która po przewiezieniu do szpitala zapada w śpiączkę.
Już na miejscu w Jastrzębiej Górze Honorata wraca do pierwotnego planu odcięcia się od świata i wszelkich kłopotów. Funduje sobie metamorfozę: udaje się do salonu fryzjerskiego i odświeża garderobę. Od teraz może już oddawać się błogiemu lenistwu na plaży.
To założenie szybko jednak traci na ważności. Do Honoraty docierają wieści o szemranych interesach męża rannej w kraksie kobiety. Wścibska bohaterka postanawia przeprowadzić prywatne dochodzenie. Zamiast odpoczywać, krąży po okolicy i rozpytuje mieszkańców. Odkrywa, że niedawno w mieście zaginęła licealistka, i że może to mieć związek z wypadkiem drogowym. W miarę postępu śledztwa Honoraty oba wątki coraz mocniej się zazębiają, odsłaniając mroczny obraz sielskiego z pozoru nadmorskiego kurortu.
Wojnarowska nie ukrywa swojego stosunku do obecnej władzy politycznej, i jest to relacja daleka od uwielbienia.
Lektura wybrzmiewa znajomymi z „Dnia świra” Marka Koterskiego nutami: problemem wieku średniego i frustracją z niezadowalającego bilansu życiowych dokonań.
„Czternaście dni Honoraty” to kryminał o prostej konstrukcji z przemyślaną intrygą i zaskakującym zakończeniem.
Warstwa językowa powieści pozostawia nieco do życzenia. Przeszkadzało mi zastosowanie pozorowanej gwary młodzieżowej, dialogi wypadają chwilami dość sztywno, no i rażą udziwnione staroświeckie imiona: Ziemowit Ziemlański, Gizela Strumidło, Aida, Isaura czy Zachariasz.
Elżbieta Wojnarowska
„Czternaście dni Honoraty”
Wydawnictwo LIRA
Warszawa, 2020
320 s.