Henning Mankell to mistrz. Obojętnie czy pisze o Kurcie Wallanderze, czy o nastoletnim Joelu, porusza tematy ukochanej Afryki, czy też, tak jak w przypadku Włoskich butów, udaje się w głąb meandrów ludzkiej duszy. Za każdym razem udowadnia swoją maestrię. Lakonicznie, dobitnie, trafia w punkt. I pozostaje na długo w głowie, zmuszając do zastanowienia.
W przypadku ostatniej książki Mankella, mam wrażenie, że audiobook wydany przez Bibliotekę Akustyczną jeszcze bardziej pozwala wczuć się w klimat snutej opowieści. A to za sprawą kolejnego mistrza – niezrównanego w interpretowaniu prozy – Leszka Filipowicza. To mój ulubiony lektor – nikt tak jak on nie potrafi ożywić głosów literackich bohaterów.
O czym są Włoskie buty? O samotności przede wszystkim. Tej wybranej z własnej woli. A potem zabranej nagle i bezpowrotnie. Frederick Welin to były lekarz, który popełnił błąd. W jego rezultacie zaszył się na maleńkiej, bałtyckiej wyspie, gdzie mieszka ze starym psem i zniedołężniałym kotem oraz...mrowiskiem w salonie. Frederick ma sześćdziesiąt parę lat i awersję do kontaktów z innymi ludźmi. Jedyna osoba odwiedzająca go regularnie to listonosz, który i tak nigdy nie ma dla niego żadnych listów. Welin nie wpuszcza go za próg i z trudem znosi hipochondryczne użalania się nad sobą roznosiciela poczty. Każdy dzień upływa Frederickowi wedle ustalonej rutyny, której pierwszym z rana punktem jest naga kąpiel w lodowatej wodzie, we własnoręcznie wydrążonym przeręblu.
Tę schematyczną egzystencję przerywa Frederickowi pewnego dnia przybycie na wyspę kobiety. Kobiety, którą kiedyś kochał i porzucił, bojąc się przywiązania i odpowiedzialności. Harriet jest śmiertelnie chora, jednak nie przyjechała tak daleko na północ, by czynić wymówki dawnemu kochankowi. Przybyła, by mógł spełnić niegdyś złożoną jej obietnicę i zabrać ją nad niewielkie jezioro, o którym wielokrotnie jej opowiadał.
Staruszkowie wyruszają w podróż, która wywróci życie Fredericka do góry nogami. Mężczyzna stanie z demonami z przeszłości twarzą w twarz i będzie musiał zawalczyć o to, by ożyć. By pozostałą mu resztę czasu na ziemi przeżyć świadomie, oddychać pełną piersią.
To niezwykle nostalgiczna, smutna, a zarazem pokrzepiająca historia o starości. O błędach, których konsekwencje wcale nie znikają w miarę upływu czasu. Wręcz przeciwnie – pojawią się w najmniej oczekiwanym momencie i upomną się o swoje. To opowieść mądra, o dyskretnym uroku. Akcja posuwa się nieśpiesznie, ale nieubłaganie dąży do wyznaczonego celu. Słuchając głosu Leszka Filipowicza można zapaść w swego rodzaju trans i poczuć się, jakby osobiście deptało się Frederickowi po piętach podczas jego podróży.
Choć Włoskie buty to nie kryminał, wyszły jednak spod pióra mistrza tego gatunku. Warto więc zwrócić uwagę na, nazwijmy ją tak, „pozawallanderowską” twórczość Mankella – to są historie o prawdziwym życiu, które niejednokrotnie jest bardziej emocjonujące niż najlepszy kryminał.
Henning Mankell
Włoskie buty
przeł. Ewa Wojciechowska
czyta Leszek Filipowicz
Biblioteka Akustyczna, 2013
czas nagrania: 11 h 5 min