„Gwiazdy Oriona” to tak naprawdę prequel dwóch poprzednich części cyklu „astronomicznego” autorstwa Aleksandra Sowy. Ten pochodzący z Opola pisarz ma już na swoim koncie liczne powieści i poradniki wydawane dotąd własnym sumptem. Ten tom jako pierwszy ukazał się w tradycyjnym wydawnictwie. „Gwiazdy Oriona” to mroczny kryminał policyjny osadzony w industrialnych sceneriach Górnego Śląska i Zagłębia. Poznajemy w nim początki policyjnej kariery głównego bohatera serii, szeregowego Emila Stompora.
Protagonista, wiedziony szczerymi pobudkami, w pierwszych latach III RP wstępuje w szeregi nowopowstałej policji. Chce strzec prawa i pomagać obywatelom. Szybko zostaje sprowadzony na ziemię. Mimo upadku komuny i rozlicznych zmian, w służbie nadal panuje duch nieboszczki Milicji Obywatelskiej. Stompor dostaje lekcję życiowej mądrości: o awansach nie decydują wyniki, lecz koneksje, a zamiast walczyć z przemocą na ulicach, mundurowi zwalczają się nawzajem. Funkcjonariusze z milicyjnym rodowodem są impregnowani na wszelkie nowinki. Wolą pić wódkę i grać w karty na pieniądze. Szansą dla Stompora jest delegacja ze stolicy na południe kraju.
W Katowicach Emil zostaje dokooptowany do specjalnej grupy dochodzeniowej powołanej po kolejnym brutalnym zabójstwie kobiety. Od kilku lat seryjny morderca terroryzuje społeczność Górnego Śląska i Zagłębia Dąbrowskiego, która pamięta nieodległe przecież zbrodnie sławetnych Wampirów z Zagłębia i Bytomia, czyli Zdzisława Marchwickiego i Joachima Knychały. Ten naśladowca atakuje, a śledczy błądzą jak we mgle. Czara goryczy przelewa się z chwilą, gdy ginie siostrzenica premiera. Wtedy pod wpływem nacisków władz centralnych policja dostaje wsparcie FBI, nowatorskiej jak na owe czasy techniki komputerowej, a także profilera. Ta funkcja, ze względu na posiadany fakultet z psychologii klinicznej, przypada właśnie głównemu bohaterowi.
Emil Stompor, mimo rozlicznych zalet, ma wręcz niewybaczalne w środowisku braki: nie posiada doświadczenia ani ustosunkowanych znajomych. Przez to zderza się ze ścianą nieufności i pogardy wobec swoich niesztampowych metod pracy. Chodzącą kwintesencją takiej postawy jest jego przełożony, komisarz Karol Grzesik, którego zachowanie byłoby dziś wzorcem zaawansowanego stadium mobbingu. Komisarz szczerze nienawidzi Stompora. Emil jednak uparcie depcze po piętach mordercy, któremu nadano kryptonim „Pająk”.
Sowa wiarygodnie odmalowuje polską rzeczywistość tamtego okresu. Z polonezami na ulicach, budkami telefonicznymi, ersatzem Zachodu pod postacią towarów z Peweksu i powszechnym alkoholizmem. Akcja jest osadzona w jeszcze wtedy szczególnie silnie uprzemysłowionym regionie śląskiej konurbacji. Na kartach powieści pojawiają się więc duże zakłady pracy, huty, kopalnie, a nad nimi snuje się gęsty, ciemny dym spalanego węgla.
Autor równie przekonywająco buduje mroczą i gęstą atmosferę wokół zbrodni popełnianych przez „Pająka”. Ich kulisy poznajemy z narracji pierwszoosobowej samego mordercy, czym pisarz sprytnie podkręca emocje. A pod koniec książki pojawia się interesujący zwrot fabularny.
Opis warunków pracy policjantów przywołuje na myśl sceny z „Krolla” i „Psów” Władysława Pasikowskiego. Gliniarze klną, wlewają w siebie hektolitry alkoholu, a testosteron buzuje, owocując pyskówkami i bijatykami. Sowa nie stroni od dosadnego obrazowania zjawiska fali w policji.
Przesadził autor z ilością utarczek słownych Grzesika ze Stomporem. Często zamieniają się one w kompletnie jałowe spory, które są, byle być, nie spełniając żadnej funkcji dla samej opowieści, na przykład popychając akcję do przodu. I bez nich komisarz jest wystarczająco irytujący, co, jak się wydaje, było zamysłem autora.
Aleksander Sowa dorobił się tytułu weterana samodzielnego publikowania. „Gwiazdy Oriona” debiutują w tradycyjnym Wydawnictwie Lira. I jest to debiut bardzo udany.
Aleksander Sowa
„Gwiazdy Oriona”
Wydawnictwo Lira
Warszawa, 2019
352 s.