Już 12 października nakładem wydawnictwa Silesia Progress ukaże się powieść Adama Regiewicza pod tytułem „Kamienica przy antycznej”. Książka zostanie opublikowana pod patronatem Kawiarenki Kryminalnej. Już teraz zachęcamy do lektury!
Droga w dół jest zawsze naznaczona śmiercią. Gdy z ciemnością mierzą się wielcy bohaterowie, rodzą się mityczne opowieści. Co jednak gdy w otchłań mroku będą musieli zejść nieco odczarowani mieszkańcy śląskiej kamienicy oraz Lucjusz Tehm komisarz lokalnej żandarmerii? Kamienica przy Antycznej to nie tylko kryminał, ale także opowieść iluminacyjna, usytuowana w estetyce późnego modernizmu. Ta historia o odkrywaniu światła, prawdy i sensu, podszyta filozofią, niejednego z pewnością zaskoczy. Czy warto podążać ku prawdzie? Czy nie lepiej pozostać w błogiej nieświadomości? Jaką cenę trzeba zapłacić za chwilę oświecenia?
Zaskakująco oczyszczający śląskość z prowincjonalizmu literackiego debiutancki kryminał Adama Regiewicza. Ten profesor literatury, znany na wszystkich polskich uniwersytetach specjalista od kerygmatu, pisze nagle rzecz, w której jest i Jakob Böhme i św. Barbara, córka Dioskura, i arystokratyczny przemysłowiec Franz von Borgensmarck, i zbrodnicze tajemnice pewnej kamienicy. I są jakieś podziemia dobra i zła walczące ze sobą… A także zabrzańskie mądrości spod podłogi à la Dostojewski…
- Zbigniew Kadłubek
Adam Regiewicz – ur. 1972 w Zabrzu. Z wykształcenia filolog, literaturoznawca o specjalności mediewistycznej, z zamiłowania filmoznawca i antropolog. Przez wiele lat był nauczycielem zabrzańskiego liceum, obecnie pracuje jako profesor w Akademii im. Jana Długosza w Częstochowie i kieruje Instytutem Filologii Polskiej. Naukowo zajmuje się badaniem relacji kultury Średniowiecza do współczesnej narracji medialnej oraz popkultury. Mieszka w rodzinnym mieście z żoną i czwórką dzieci. Jego prywatną pasją jest muzyka, czego efektem są liczne projekty muzyczne, w które angażuje siebie (sam gra na gitarze i perkusji) oraz swoje dzieci (flet, klarnet, perkusja).
Fragmenty:
Pierwszy raz zszedł tam z małą naftową lampką wyniesioną po kryjomu z kopalni. Uderzyła go niewyobrażalna wręcz liczba odnóg i rozgałęzień korytarzy piwnicznych, które zdawały się wić, mnożyć i zwielokrotniać przy każdym kolejnym skrzyżowaniu. Dotykał fascynującej faktury muru, witając się z kamiennymi fundamentami, które zdawały się opowiadać mu historię swej samotności. On opowiadał im swoją.
(...)
Stąpając po schodach, słyszał odgłosy rozkoszy odbijające się echem po kamiennych stropach pięter; ze ścian wyłaniały się usta szepczące niechciane tajemnice. Twarz starego Orsona wykrzywiała się z każdym stopniem. Kiedy podszedł do drzwi, wszystko się uspokoiło: ściany zawalone kredą zamilkły, stropy lekko zaskrzypiały, a kamienne schody zamknęły na głucho rozmowy przechodniów. Dariusz nacisnął klamkę i pchnął pomalowaną na niebiesko drewnianą płytę. W przedsionku spotkał wzrok syna, który wyznał mu wszystko. Jednak nie zdążył nawet spytać Jadwigi „dlaczego?”, kiedy kuchenny nóż wbił mu się prosto w serce. (mat. wyd.)