Marcel Woźniak napisał znakomitą biografię Leopolda Tyrmanda pt. „Moja śmierć będzie taka jak moje życie”. Niewątpliwie autor jest ekspertem w temacie twórcy „Złego”. Nic też więc dziwnego, że w debiutanckim kryminale Woźniaka widać inspiracje warszawskim dziełem. Tak „Zły”, jak i „Powtórka”, oprócz tego, że zawierają w sobie wątek kryminalny, są przede wszystkim epickimi opowieściami o mieście. Warszawa ma swojego Tyrmanda. Toruń doczekał się swojego Woźniaka.
Leon Brodzki, znany w mieście Kopernika glina, właśnie został emerytem. Nie dane jest mu jednak długo cieszyć się wolnymi chwilami. W zasadzie ledwo opił przejście w stan spoczynku, a już musi wrócić do policyjnej roboty. A to za sprawą tego, że Toruniem wstrząsa seria zbrodni, które Brodzkiemu coś przypominają. Przed laty zajmował się rozwiązywaniem bardzo podobnych spraw. Czy te z przeszłości mają coś wspólnego z obecnymi?
Akcja „Powtórki” toczy się wartko, co rusz jednak przerywana jest rozmyślaniami bohaterów nie tylko na temat bieżących wydarzeń, ale i kondycji świata w ogóle. Powiedziałabym, że Woźniak napisał kryminał filozoficzny (zresztą w samej intrydze pełno tu odwołań do starożytnych myślicieli – nawet główny antagonista nosi ksywę Heraklit). Niewątpliwie autor w sposób oryginalny podszedł do kreowania świata przedstawionego.
Z drugiej strony, czytając „Powtórkę”, można poczuć ducha starego, dobrego „Złego”. Poczynając od spisu postaci na początku powieści, poprzez imiona czy zawody bohaterów, czy na skrupulatnym podejściu do przedstawienia topografii, ale przede wszystkim atmosfery miasta kończąc.
Intryga toruńskiego kryminału jest odpowiednio skomplikowana, zakręca w nieoczekiwanych miejscach i prowadzi do zaskakującego zakończenia. Marcel Woźniak, jak na scenarzystę przystało, pisze niezwykle filmowo. Wykreowane przez niego sceny przelatują czytelnikowi przed oczami jak kadry dobrego kinowego obrazu. A już ta na meczu piłkarskim, to – nie tylko ze względu na swoją plastyczność, ale sam pomysł – mistrzostwo.
Książka jest napisana ładnym, literackim językiem, pełno w niej też popkulturowych odwołań, co zapewnia dodatkową przyjemność z lektury. Słownictwo jest spersonalizowane pod każdego z bohaterów. I tu kolejna perełka – aspirant Żółtko kozaczący w niebezpiecznych, toruńskich rewirach. Przeczytacie, zrozumiecie, w czym rzecz.
Bohaterów „Powtórki”, co ważne, da się lubić. Woźniak umiejętnie kreśli swoje postacie. Leon Brodzki, jak to kryminalny protagonista, skrywa swoje mroki, jego życie prywatne dalekie jest od ideału, z wyglądu zaś jest z niego niezły dandys. No i autor udowadnia, że wie, jaki jest niezawodny sposób na wzbudzenie sympatii do postaci – otóż wedle wszelkich pisarskich prawideł wystarczy dać jej... psa. Więc i Brodzki ma swojego Szarika.
Co nieczęste, Woźniak nie boi się robić swoim bohaterom krzywdę. A nawet pozbywać się ich na przysłowiowy amen. Nie każdy pisarz ma taką odwagę.
Kto jest na bieżąco z polskimi kryminałami, ten znajdzie w „Powtórce” dodatkowe smaczki. Otóż pojawia się w niej pewien znany toruński dziennikarz. A także kilku tamtejszych pisarzy. Rośnie nam w Toruniu znakomita kryminalna klika. Ciekawa jestem, co jeszcze literackiego nam wywinie.
Marcel Woźniak
„Powtórka”
Czwarta Strona
Poznań, 2017
451 s.
Recenzja biografii Leopolda Tyrmanda „Moja śmierć będzie taka jak moje życie”.