W tym dziale zapraszamy do lektury wywiadów z twórcami literatury sensacyjnej.
Olkiewiczów było pełno jak Polska Ludowa długa i szeroka. Każda komenda milicji miała swojego Teofila, typa, który pił od rana do wieczora, ale zawsze dzięki umiejętności wtopienia się w tłum mieszkańców umiał dotrzeć do najciekawszych informacji, do tego wszystkiego jeszcze obdarzonego nieprawdopodobnym szczęściem. Bez Olkiewiczów Milicja Obywatelska nie mogłaby istnieć.
Lubię boks, ale traktuję go chyba bardziej jako pojedynek dwóch dżentelmenów na pięści niż bezpardonową nawalankę. W moim domu wisi worek bokserski i staram się, żeby się nie kurzył.
Kiedy jestem w piszącym „ciągu”, moje psy zaczynają szczekać jak opętane i domagać się, żebym natychmiast je wypuściła, bo zobaczyły kota/królika/sarny za oknem. A gdy tylko zasiadam z powrotem do pisania, również natychmiast chcą wrócić do domu i szczekają jeszcze głośniej (śmiech).
„Oszuści odpowiadają na dość powszechną wiarę w to, że można życiowo pójść na skróty. Każdy z nas liczy na to, że w pewnym momencie stanie się coś, co nagle samo z siebie radykalnie odmieni nasze życie na lepsze. I ta wiara sprawia, że jesteśmy tak podatni na większość numerów.”
„Abstrakcyjne poczucie humoru cenię sobie najbardziej i pod tym kątem nawet dobieram znajomych. Ludzie bez dystansu do siebie i świata raczej ze mną nie pójdą na wino.”
„Bardzo nie lubię kryminałów napisanych przez autorów, którym wydaje się, że coś wiedzą o policji, o jej zadaniach i warunkach pracy. Dlatego jako czytelnik staram się unikać takiej literatury, bo mało wiarygodne książki mnie zniechęcają. Nawet jeśli są dobrze napisane”.
Dziś ten, kto milczy, wyraża zgodę, i w ten sposób staje się współwinny niszczenia w Polsce demokracji. Nie zgadzam się z tym, co robi rząd, prowadząc politykę rozdawnictwa pieniędzy za poparcie wyborcze. Prezydent, wbrew własnym zapowiedziom, stał się notariuszem rządu. A kieruje tym wszystkim prezes, który chce żeby w Polsce było jak w Turcji.
Jestem bardzo przeciwna narzekaniu na „dzisiejsze czasy” i twierdzeniu, że „kiedyś było lepiej”. Zresztą mam perspektywę historyczną: tak narzekali już Babilończycy w drugim tysiącleciu przed naszą erą, po nich Rzymianie i tak dalej. Nie chcę tego robić.
„Po publikacji mojej pierwszej powieści pod tytułem „Śledztwo od kuchni” dostawałam maile, w których pisano, że wdowa po aptekarzu jest okropna i bardzo przypomina typową teściową. Choć oczywiście nikt nie powiedział: Wypisz, wymaluj moja mama”.
Każdy z nas ma w sobie duszę, której struny raz grają w gamie moll, a raz w dur. Generalnie na co dzień staram się, żeby grały w dur, ale kiedy siadam do pisana kryminału z komisarzem Grossem, to chciałbym, żeby ten kryminał miał swój specyficzny, właśnie moll-owy klimat, melancholijny i smutny. Co wcale nie jest łatwe. I to właśnie wtedy, kiedy mi nie idzie, budzą się we mnie demony!